Tytułem wstępu
Bardzo długo zastanawiałam się co mam Ci napisać. Nie miałam pomysłu na wstęp i zakończenie tego artykułu. Nie miałam też do końca pewności jak mam prowadzić tego bloga dwa i pół roku temu. Czułam się jak małe dziecko, które gdy chce dostać coś zakazanego, opuszcza nisko głowę, gmera nóżką dołek w ziemi i szepcze niewyraźnie pod nosem, z rezygnacją, bez wiary. Ja pod nosem mówiłam sobie, że marzy mi się blog o kobiecie, takiej wiesz – pełnowymiarowej, dookreślonej, spełnionej.
Tymczasem zamknęłam się w przestrzeni kuchennej, w której nadal czuję się najbezpieczniej – poza nią wstydziłam się wyjść. Bałam się krytyki, Twojej oceny i odbioru. To była moja strefa komfortu, tu mało osób szło w szranki ze mną. Kilka razy z niej wyszłam pisząc między innymi tekst o Zaniedbanych Matkach, czy o tym, że jestem przekorą. Odbiór tychże artykułów był zaskakująco dobry (wpis o zaniedbanych mamach wciąż widzie prym na blogu), ale mimo to, przestałam pisać.
Czemu przestałam pisać?
Moment, w którym przestałam pisać, był czasem namnażającej się aktywności i wprost proporcjonalnie malejącej ilości czasu. Zderzenie z rzeczywistością jaką był powrót do pracy, żłobek niespełna rocznego syna, który za żadne skarby świata (w tym stadion narodowy żelek) nie chciał chodzić doń ochoczo oraz wszelkie bakteriozy nie imające się go – skutecznie zweryfikowały ilość energii w moim ciele. Pomimo tego, że zapał a i owszem – był, to siły nie miałam w ogóle. Z wieczora na wieczór, poczynając od poniedziałku a kończąc na piątku padałam o coraz to wcześniejszych godzinach. Przez pierwsze tygodnie, ba! nawet miesiące po położeniu syna spać czułam się jak po zderzeniu z rosyjskim pociągiem (wiesz, tym co przez zaspy potrafi przejechać bez problemu 😛 ). Powiesz – przecież były weekendy! Fakt, ale jakoś przeciekały przez palce.
Więc tak, nie miałam czasu i energii, ale zabrakło też jednej, jak się okazuje arcyważnej rzeczy. Gdzieś po drodze zgubiłam motywację do pisania. Teraz, z perspektywy roku, już wiem czego mi wówczas zabrakło. Wtedy nie umiałam znaleźć w sobie przyczyny. O co chodzi? O Ciebie, o odbiorców. Pomimo tego, że zaczęłam prowadzić bloga dla siebie i swojej samorealizacji, to jednak okazało się, że jestem typem osoby, która musi widzieć sens, a w tym przypadku – chociaż kilku zadowolonych, regularnych i chcących mnie czytać odbiorców. Byłam wówczas przekonana, że ich nie mam, że są tu tylko przypadkowi ludzie. W większości tak jest, ale…
Czemu wracam?
No właśnie, zawsze jest jakieś ale. Jest tu kilka osób (te, które to czytają, wiedzą że o nich piszę), którym brakowało moich wpisów. Motywowały mnie, ciągle dopytywały kiedy powrócę, które pisały wiadomości. Są też trzy bliskie mi osoby, które wręcz ciosały mi kołki na głowie – dwa genotypy żeńskie i jeden męski 😀 To one rozpędziły tę machinę. Wszystkim Wam – i tym bliskim, i tym, z którymi nie znam się osobiście – dziękuję za motywację, wierzę w to, że Was nie zawiodę. Trzymajcie za mnie kciuki, piszcie i szerzcie dobrą nowinę o tym fantastycznym blogu :*
Postanowiłam więc zebrać się na odwagę i powrócić do prowadzenia bloga bez odkładania siebie i swoich potrzeb na jutro.
O czym będzie blog?
Kocham moje cztery ściany i moją Rodzinę. Uwielbiam się krzątać po domu i jak kłębek kurzu pchana z kąta w kąt, sprzątać, układać i organizować. Lubię działać i być aktywną, czuć się potrzebną i spełnioną. Mój Mąż, i moje dzieci dają mi satysfakcje na płaszczyźnie Żony i Mamy (tak, kolejność jest prawidłowa 🙂 ). U-wiel-biam kuchenną krzątaninę. Gotowanie to dla mnie relaks i ukojenie – szczególnie wówczas, gdy wypływa ono z potrzeby serca, a nie sytuacji. Sprzątam, bo lubię, a jeśli robię to w sposób nad-aktywny, to znaczy tylko jedno – gryzę, kąsam i warczę – wyciszam się, nie podchodź 😛
Relaks od kuchni stanie się teraz istnym haremem – Panowie będą mieli użytek 😀 Zagoszczą na nim cztery kobiety jednocześnie!
Pierwsza będzie Szefową Kuchni – jej świat to piękne dania, słodkości i kuchenne zakamarki. Druga jest Panią Domu (i nie, nie chodzi tu o przesławą gazetkę z kiosku ruchu – tak a’propos – ona jeszcze istnieje!). Daje ona wskazówki dotyczące jego prowadzenia, sprzątania, organizowania – czyli coś, co tygryski (ew. kocice 😀 ) lubią najbardziej! Będzie też Mama – czyli wszystko co dotyczy macierzyństwa i otaczających go przygód, relacji, wzlotów i upadków. And… last but not least – KOBIETA, nie mniej ważna, jeśli nie najważniejsza, chociaż najskromniejsza (no normalnie nie czuję, jak rymuję 😛 ).
Dlaczego cztery? Bo to są najważniejsze role, jakie obecnie odgrywam w moim życiu. Bo pod tymi kategoriami, każda z nas z łatwością się odnajdzie – w mniejszym lub większym stopniu. I kluczowe „BO” – bo w tych rolach pragnę być spełniona, potrzebna i doceniona. To te cztery kobiety chcę dopieszczać i pielęgnować.
Nie czuję się specjalistką w wychowywaniu, gotowaniu, w życiu. Nie uważam się za nieomylną i idealną (chociaż ze świecą drugiej takiej szukać 😛 ). Jeśli tu zostaniesz, jeśli będziesz zaglądać, znajdziesz tutaj moje przemyślenia, doświadczenia i moją codzienność. A ponieważ jestem perfekcjonistką – wizualna strona bloga również ulegnie zmianie. Będzie pięknie! 🙂 Na instagramie już jest – serdecznie zapraszam!
Do zobaczenia
Całuski
Gosia
Zdjęcie – MiniBambini Fotografia