Pani Domu
Wiem, że dla wielu osób samo określenie budżet domowy jest odrzucające. Dla mnie na początku było zaspokojeniem ciekawości – na co idą nasze pieniądze. W drugiej kolejności, jednak nie mniej ważnej, spięciem wspomnianego budżetu, gdy wpływów było o wiele mniej…
Wiadomo nie od dzisiaj, że domowa włoszczyzna w każdym gotującym domu być powinna. W idealnym świecie, gdy tylko masz taka potrzebę ,masz ją zawsze pod ręką. Wstajesz skoro świt, myślisz sobie, że potrzebujesz marchewki do zupy, wychodzisz przed dom i w świetle poranka, prosto z przydomowego ogródka zrywasz jeszcze wilgotną od rosy….
Jeśli tak jak my możesz pochwalić się dużą rodziną, to pod hasłem – jak zorganizować dużą imprezę w domu wiesz, że mam na myśli ilości większe niż piętnaście osób! My ostatnio stanęliśmy przed wyzwaniem zrobienia roczku naszej córuchny, a że wypadł on na tydzień przed Wielkanocą, to podjęliśmy się zrobienia świąt w domu. Początkowo upierałam się w licznych dyskusjach z Mężem, żeby zrobić wszystko jednego dnia. Jednak pomimo, że mieszkanie nie jest malutkie, to jednak metraż w salonie nie zaspokajał potrzeby komfortowego zmieszczenia wszystkich przy stole. Nawet zakładając ładną pogodę i postawiwszy część stołów na tarasie, byłoby ciężko. Już nie wspomnę o wydawaniu herbaty dla takiej ilości osób 😉 Ale do brzegu – ostatecznie imprezę podzieliśmy na dwa dni. Pierwszego dnia rodzeństwo i Rodzice, drugiego – pozostali, acz nie mniej ważni Ciocie i Wujkowie 🙂
Czysty piekarnik to wyzwanie dla każdej często korzystającej z tego dobrodziejstwa kobiety. A jeśli jeszcze zdarzy Ci się „zapiec” brud, to już w ogóle sytuacja staje się poważna. Jednak od dzisiaj czysty piekarnik to już nie Twoja zmora. I nie chodzi mi o to, że jego wyczyszczenie masz scedować na drugą połówkę (chociaż sam w sobie pomysł nie jest zły 😛 ). Istnieje na jego wyczyszczenie jedna, według mnie praktycznie doskonała metoda.
Często specjalne płyny do piekarnika pozostawiają specyficzny, bardzo nieprzyjemny zapach. Natomiast naturalne sposoby nierzadko nie są w stanie pokonać naszych piekarnikowych zaniedbań. Samo parowanie nie poradzi sobie z zapieczonym tłuszczem, i nawet osławiona myjka parowa potrafi wywiesić tutaj białą flagę. Doskonała na świeży brud jest mieszanka sody oczyszczonej, octu i wody – taka pasta naprawdę potrafi zdziałać cuda.
Piekarnik w stanie przed myciem
Ja przyznam się szczerze trochę celowo doprowadziłam piekarnik do takiego stanu, jak pokazałam na zdjęciach. Kosztowało mnie to trochę walki z moim wewnętrznym ja, ale czegoż się nie robi dla wyższych celów 🙂 Na co dzień najgorsze dla mnie są te wkurzające drobne plamki, które niczym wysypka rozprzestrzeniają się po każdym zakamarku piekarnika. Dramatyczne są i nienawidzę ich z całego serca.
Ostateczną, a przede wszystkim skuteczną odsiecz przyniosło połączenie folii aluminiowej i mleczka do czyszczenia.
Czysty piekarnik – efekty mojej pracy
Z folii aluminiowej, najlepiej takiej grubszej (te droższe naprawdę są lepsze) musisz delikatnie „wygnieść” szorstką myjkę. To nie może być idealna kulka. Na taką aluminiową gąbkę nałóż odrobinę mleczka do czyszczenia i szoruj. Samo szorowanie naprawdę jest czasochłonne, ale przynosi efekty. Co ważne:
- proponuję, żebyś na ręce założyła rękawiczki – Twoje dłonie i paznokcie Ci za to podziękują
- aluminiowy czyścik zmieniaj często – jak tylko za mocno się spłaszczy i straci właściwości ścierne (ja na ten piekarnik włącznie z kratką zużyłam około 8 czyścików
Teraz dla mnie najgorszy etap mycia piekarnika – czyli jego płukanie. Tutaj z odsieczą przyjdzie zwykły spryskiwacz do kwiatów, który jednocześnie zmyje brud, dotrze do najmniejszych zakamarków i najważniejsze – nie zaleje litrami wody piekarnika. Ściekający brud wystarczy zebrać papierowymi ręcznikami. Czynność powtarzaj do skutku.
I taki tip – takie płukanie spryskiwaczem pomaga dojrzeć te miejsca w piekarniku, które jeszcze wymagają dotarcia aluminiowym zmywakiem i mleczkiem. Jest to o tyle fajne, że nie musisz wówczas ani ponownie myć całego piekarnika, ani tym bardziej go płukać.
Zadasz może pytanie – dlaczego filia aluminiowa a nie metalowy ścierak. Otóż metalowy ścierak jest po prostu za twardy i bardzo rysuje czyszczone powierzchnie. Mój poprzedni piekarnik ucierpiał od takiego drapaka. Folią aluminiową jesteś w stanie wyczyścić wszystko bardzo dokładnie, bez szkód dla piekarnika.
Same efekty jak widać – są świetne! Czysty piekarnik to już nie moja zmora 🙂 A Twoja? 🙂
Polecam się na przyszłość,
Gosia
Wiem, porządkowanie dokumentów to z pewnością jedno z najmniej ekscytujących sposobów na spędzenie wolnego czasu. Jednak każdy medal ma dwie strony. Gdy dobrze zorganizujesz swoje domowe dokumenty (zarówno te papierowe, jak i elektroniczne) wówczas diametralnie wzrośnie Twoja efektywność zarządzania osobistymi finansami jak i ich kontrolowania. Oszczędność czasu przy odnajdywaniu poszczególnych dokumentów, paragonów czy informacji finansowych jest na wagę złota dla każdej z nas. Mi te moje sposoby na organizację dokumentów dają poczucie bezpieczeństwa i psychiczną swobodę.
Czy przeczytanie tego artykułu jest Ci potrzebne?
Rozejrzyj się dookoła i jeśli poniższe punkty opisują Twoje zmagania, to moje sposoby na organizację dokumentów wypisanie poniżej mogą być dla Ciebie niejakim ułatwieniem 🙂
- nie umiesz znaleźć szybko szukanych informacji
- dokumenty nie leżą tam gdzie Ci się wydaje, że były, a tak naprawdę nie mają swojego miejsca
- Twoje dokumenty leżą w jednej szufladzie czy kilku?
- paragony i gwarancje masz w pudełku po butach (jeśli tak, to i tak dobrze, że w jednym miejscu)
Co Ci się może przydać?
Tutaj dużo zależy od posiadanej przez Ciebie ilości dokumentów do przechowania oraz od miejsca jakiem dysponujesz. Ja mam to szczęście, że mogę poświęcić część krytej szafy na segregatory z dokumentami, dzięki czemu stoją w jednym miejscu a nie rażą po oczach. Samo przechowywanie w szafie ma też jeden plus – nie kurzą się tak, jakby stały na zewnątrz. W przypadku mniejszej przestrzeni do zagospodarowania proponuję przechowywać dokumenty w systemie pionowym z przekładkami w papierowych, zamykanych kartonach.
Co przydało się mi, więc może przydać się i Tobie:
- segregatory (dla mnie najlepiej, jeśli pasują do siebie kolorystycznie <głupek>)
- teczki
- przekładki ew. naklejki separatorki
- etykietki
- koszulki na dokumenty
- mazaki
- kartonowe pudełko do archiwizacji (u mnie genialnie nadało się do tego sztywne pudełko po butach)
- kołonotatnik
- spinacz
Krok 1: Kontrolowany nieład
Teraz trochę wydawałoby się paranoi, ale w tym szaleństwie jest metoda 🙂 Musisz zebrać WSZYSTKIE dokumenty w jednym miejscu i zacząć je rozkładać po całej podłodze. Skąd podłoga? Potrzebujesz po prostu dużej przestrzeni, aby przeglądając papierzyska mogła jednocześnie odkładać je już z grubsza w poszczególne zbiory. Jednocześnie robiąc taki bałagan – sprzątasz. Jedną ‚kupkę’ z góry zatytułuj jako dokumenty ‚do zniszczenia’ – czyli takie, których trzymanie nie ma już sensu. Głownie spotkasz się z takimi grupami dokumentów, jak przykładowo:
- Dom (wszelkie opłaty jego dotyczące, zarówno te miesięczne jak czynsz, jak i roczne – ubezpieczenie lub podatek od nieruchomości)
- Finanse osobiste (rachunki bankowe, ubezpieczenia na życie, polisy emerytalne, ZUS itp)
- Ważne dokumenty (akty urodzenia, akt małżeństwa, paszporty)
- Podatki (roczne zeznania podatkowe PIT w przypadku osób fizycznych)
- Kredyty bankowe (jeśli masz ich kilka – to ta kategoria będzie dobra, jeśli natomiast jeden to dopasuj go od razu albo pod dom – hipoteka, albo pod finanse osobiste – np. kredyt studencki)
- Kariera i edukacja (dyplomy, certyfikaty oraz i świadectwa ukończonych szkół czy kursów)
- Praca (umowy o pracę, aneksy, wyróżnienia, nagrody, ważne korespondencje, świadectwa pracy)
- Zakupy (paragony, faktury, karty gwarancyjne, instrukcje).
- Dokumenty dotyczące auta (karta pojazdu, ubezpieczenie i inne)
- Zdrowie (książeczka zdrowia, wszelkie badania lekarskie, dokumenty dotyczące hospitalizacji ewentualnie kopie zwolnień i recepty z przyszłą datą realizacji)
Oczywiście każda z tych kategorii może być rozłożona na drobniejsze elementy. Nie każda z nich może się okazać dla Ciebie konieczna, lub w zamian za połowę z tych wstawisz kilka ważnych dla siebie. Istotnym jest natomiast już na tym etapie rozsądzenie jakich kategorii potrzebujesz i na jak drobne elementy potrzebujesz rozbić kategorie. Będziesz to widziała naocznie, gdy już rozłożysz dokumenty i zobaczysz czego masz najwięcej.
Krok 2: Kontrolowany ład
Teraz nadszedł przyjemny moment układania wszystkiego na swoje, określone już miejsce. Moje sposoby na organizację dokumentów może nie są idealne i perfekcyjne jak u Małgosi Rozenek, ale dają radę 🙂
Karty gwarancyjne i instrukcje – ponieważ instrukcje to najczęściej jednak sporych gabarytów książeczki, trzymanie ich w czymś innym niż pudełko jest stratą miejsca, które można wykorzystać na milion innych sposobów. Ja mam na nie przeznaczone sztywne pudełko po butach, które delikatnie ozdobiłam, dzięki czemu oprócz tego, że jest funkcjonalne, to jeszcze cieszy oko. Te gwarancje, które mają formy jedynie skrawka papieru trzymam w koszulce foliowej, aby się nie podczepiły tam gdzie nie powinny.
Paragony – na nie mam rok rocznie nowy kołonotatnik podzielony na odpowiednie kategorie tak, aby wszystko dało się łatwo znaleźć. Dlaczego kołonotatnik a nie zwykły zeszyt? Bo paragony zbierane przez cały rok co najmniej podwajają grubość wspomnianego zeszytu, który po prostu się nie domknie pod koniec roku, w przypadku kołonotatnika na odpowiednio dużych spiralach takiego problemu nie będzie.
Książeczki zdrowia (dzieci) – te jako jedyne trzyma poza segregatorami – zawsze w jednym miejscu i zawsze pod ręką, aby w razie konieczności nie trzeba było sięgać z najwyższej półki w szafie.
Ważne dokumenty – czyli przede wszystkim paszporty i akty własności. Na ten moment mają po prostu swoje miejsce w dokumentach, ale chciałabym to zmienić. Ponieważ są to dokumenty i mega ważnej randze, takie, które powinny się uchronić od zalania, pożaru itp, chciałabym je trzymać w bezpiecznej kasetce. Kiedyś ten plan zrealizuję.
Pozostałe dokumenty – mam poukładane wg daty (najświeższe najwyżej) i według kategorii opisywanych w kroku pierwszym. Wszystko w koszulkach foliowych, aby się nie kurzyło i przede wszystkim – łatwo szukało odpowiednich dokumentów.
Na samym końcu ważne, abyś jasno i klarownie opisała całą zawartość jaką zgromadziłaś w segregatorach, teczkach czy zeszytach i voila! 🙂
Krok 3: Strzeżonego Pan Bóg strzeże
Jeśli myślisz, że gdy raz uporządkujesz takie papierzyska to koniec na wsze czasy, to wiedz, że się mylisz 🙂 U mnie to wygląda tak, że przez to, że teczki i segregatory z dokumentami mam na najwyższej półce szafy, i ponieważ jestem z metra cięta, to po prostu nie mam ochoty latać po drabinę żeby schować każdy pojedynczy kwitek na miejsce. Gromadzę więc takie papierzyska w specjalnie dedykowanej do tego celu kuwetce. Następnie raz na miesiąc lub dwa po prostu siadam i je rozkładam. Zajmuje mi to nie więcej niż kilkanaście minut – włączając w ten czas przyniesienie drabiny z piwnicy (tak, drabiny i nie, nie mieszkam w kamienicy :)).
Natomiast do rzeczy, bo przecież chciałam wspomnieć co nieco o tym pilnowaniu i strzeżeniu. Warto mieć skany ważnych umów przechowywane albo stacjonarnie na dysku komputera, albo na wirtualnej chmurze (tutaj kwestia może być sporna jeśli chodzi o bezpieczeństwo). Czasy, kiedy trzeba było chodzić do punktu ksero, aby coś zeskanować, lub skanować ukratkiem w pracy odeszły już dawno do lamusa. Obecnie jest mnóstwo różnych oprogramowań na telefon umożliwiających skanowanie i zapisywanie skanu w postaci PDF. My mamy takie skany poczynione i przechowujemy je w różnych miejscach pod odpowiednią ochroną. Warto o tym pamiętać i poświęcić na to chwilkę, aby później w razie nieszczęśliwego wypadku dysponować chociaż taką formą dokumentów. W skrajnych przypadkach można takie skany zabezpieczyć notarialnie u notariusza.
Warto też przynajmniej raz do roku usiąść i przejrzeć gromadzone dokumenty. Nie ma konieczności trzymania zeznań podatkowych dłużej niż 5 lat. Dokumenty dotyczące spłaconego już kredytu również nie muszą już zajmować miejsca w segregatorach.
Głęboko liczę na to, że powyższe sposoby na organizację dokumentów chociaż trochę Cię zainspirowały do działania. A może masz jakieś swoje, sprawdzone sposoby, którymi chciałabyś się podzielić? Z chęcią przeczytam o nich w komentarzu pod wpisem 🙂
Miłego porządkowania!
Gosia
Metamorfoza pokoju dziecięcego, czyli krótka opowieść o tym jak odzyskaliśmy sypialnię
W sumie to mój M dobrze zauważył – w tytule powinien być tryb ciągły zamiast przeszły. My tej sypialni jeszcze nie odzyskaliśmy – my o nią ciągle walczymy, ale jesteśmy na dobrej drodze do wygrania nie tylko bitwy, ale i wojny! W chwili obecnej metamorfoza pokoju dziecięcego wygląda tak, że dzieci mają swój kąt, a my ciągle mamy sypialnię w salonie (ma to swoje plusy i minusy :)) Ale zacznijmy od początku- odliczanie czas zacząć.
Dwoje pod jednym dachem
Pięć lat temu kupiliśmy swoje mieszkanie na nowym osiedlu. Ekstra! Mega wielki taras, kuchnia łączona z salonem i dwa pokoje. Po przeprowadzeniu się z mieszkania wielkości kawalerki – czuliśmy, że dobrze robimy. Ba! Byliśmy przekonani, że wygraliśmy los na loterii (tylko czemu ta hipoteka taka wysoka? 🙂 ) Jedna sypialnia z góry została przeznaczona dla dzieciaczka, który już wtedy był w mocno określonych planach. Druga – ta większa, została „zagospodarowana” przez nas. To słowo jest celowo w cudzysłowie, bo w sumie za wiele w tym pokoju nie zrobiliśmy. Natomiast właśnie w tym pokoju była idealna wnęka na ogromną szafę w zabudowie, która nie mogła tam nie stanąć, więc i stanęła – za nasze ostatnie pieniądze. Natomiast na łóżko i inne hyggowskie gadżety nie wystarczyło już hajsu po prostu 🙂 Za to udało nam się nie mieć praktycznie żadnych innych mebli do przechowywania, na czym nam obojgu mocno zależało. Dobrze czujemy się w czystych, jasnych i przestronnych wnętrzach. W sypialni stanęła więc zwykła kanapa przywieziona ze starego mieszkania, szafa wnękowa i duży zamiokulkas (to ten nieśmiertelny kwiatek :)) Nie było to ucieleśnienie moich marzeń o pięknej, przytulnej sypialni, ale wreszcie nie musieliśmy codziennie słać łóżka – a to już był dla nas mega sukces. Taka sielanka trwała aż do momentu, gdy dwa lata później urodził się nam młodzian.
Troje pod jednym dachem
Gdy tylko dowiedzieliśmy się, że pod sercem rośnie mały chłopiec, od razu wzięliśmy się za przerobienie małej graciarni jaka powstała z drugiego pokoju w pokój dla małego chłopca. OK, wiedzieliśmy, że na początku i tak łóżeczko stanie w naszej przestronnej (ironia! 😛 ) sypialni, ale od razy zakładaliśmy, że ten czas będzie tak krótki, jak to tylko możliwe. Nie zrobiłam niestety zdjęcia tego pokoik w pełnej krasie. Postawiliśmy na białe meble od Pinio z drewna. W założeniu i w praktyce miały one posłużyć przynajmniej kilka lat (i służą!). Ściany mają kolor taki, jak w całym mieszkaniu – czyli są prawie białe, delikatnie ocieplone beżem. Za akcent kolorystyczny służył spory zielony dywan z IKEA oraz… naklejki z serii In the jungle.…(swoją drogą, jakby mnie ktoś teraz zapytał, czy bym to zrobiła jeszcze raz, to bym się trzy razy zastanowiła – przy ich zdejmowaniu zeszły wraz ce ścianą!). Po miesiącu z nami przenieśliśmy tylko łóżeczko z młodym do jego pokoju, a my mieliśmy sypialnię znowu tylko dla siebie.
Czworo pod jednym dachem i ….
Oczywista oczywistość, że niedługo potem pojawiła się wieść o kolejnej małej istocie 🙂 W niespełna półtora roku po narodzinach syna byłam już w ciąży z córeczką. Radość przeogromna (chociaż obstawialiśmy drugiego synka :))! Pytanie tylko – jak teraz ich pomieścić? I tu nadeszła ta chwila, gdzie musieliśmy sobie odpowiedzieć na dwa pytania.
Pierwsze – czy od razu robimy dzieciom oddzielne pokoje? Bez mrugnięcia okiem stwierdziliśmy, że nie.
Drugie – czy oddajemy im swoją sypialnię czy upychamy ich w pokoju synka. Po dłuuuuuuuuugich negocjacjach Mąż się zgodził na zamianę pokoi z poczuciem nieutulonego żalu za ogromną szafą 🙂
Dwoje dzieci pod jednym dachem to już coś, ale dwoje dzieci odrębnej płci w jednym pokoju to już mega wyzwanie! Szczególnie dla kogoś, kogo przeraża ten wszechobecny róż i kicz w dziewczęcych pokojach. Taki wiecie, że aż rzygasz tęczą! Fuj, ble i fuj do kwadratu. Trzeba było zrobić pokój tak, aby po pierwsze – kolory mówiły o tym, że jest to pokój dziecięcy, a po drugie, żeby zmieściły się te wszystkie zabawki i sprzęty. No właśnie – sprzęty! Dwa łóżka, podwójna ilość ubrań, zabawek… tak, dobra organizacja to podstawa!
Pan Mąż się wziął do roboty i pomierzył cały pokój wzdłuż i wszerz. Pomierzył też wszystkie meble, które miały za zadanie w nim stanąć. Przestrzeń pokoju przeniósł w odpowiedniej skali na kartkę papieru. Z bryłami mebli zrobił tak samo – tylko te powycinał no i zabawę w puzzle można było zacząć! W ten sposób osiągnęliśmy wizualizację jak i co gdzie postawić. Dzieci siłą rzeczy mamy jeszcze za małe na łóżko piętrowe, ale jakoś udało się wszystko pomieścić bez szkody ani dla przestrzeni do zabawy, ani dla estetyki.
Nasza sypialnia z młodszym dzieckiem w roli głównej – odsłona pierwsza, haniebna 🙂
Z nieukrywanym lekkim zażenowaniem ukarzę Ci wnętrza rzeczonego wcześniej pokoju rozrzutnie nazwanego ‚Naszą sypialnią’. Kiedy teraz patrzę na te zdjęcia, stwierdzam, że nazywanie tego pokoju określeniem sypialnia, było najdelikatniej to ujmując – eufemizmem. Tym bardziej cieszę się z tego, że właśnie ten pokój przeszedł metamorfozę!
Tak, ten pełzający szkrab na zdjęciach to Nasze drugie oczko w głowie – Maja 🙂 Zdjęcie było robione 2.5 miesiąca temu, a od tego czasu przeszła gwałtowny skok w przemieszczaniu się na dwóch kończynach i nie tylko 🙂
Estetyka pokoju rodzeństwa
Meble pozostawały te co wcześniej – Pinio. Po przygodzie z dżunglą wiedzieliśmy już, że naklejek raczej nie będzie – przynajmniej nie w takiej ilości jak była. Nauczeni doświadczeniem wiedzieliśmy też, że feeria barw zabawek, to wystarczający element kolorystyczny. Stąd postawiliśmy na białe meble, jaśniutką wykładzinę, w większości jasne ściany i kilka dodatków w dwóch pastelowych kolorach – pudrowy róż i przygaszony niebieski. Nietrudno się domyślić skąd taki wybór 🙂
Pokój przed wstawieniem do niego zabawek i przed zawieszeniem wszelkich półeczek, ozdób i zasłon wydawał się być bardzo jasny – aż raziło w oczy. Lubię nowoczesną stylistykę, ale daleko mi od skandynawskich, zimnych, metalowych łóżek i monochromatycznej biało czarnej kolorystyki, które często przeskakują na instagramowych zdjęciach. Wiedziałam jednak, że nie muszę obawiać się tej JASNOŚCI, że zarówno dodatki, jak i ich zabawki wniosą dostatecznie dużo życia w tę przestrzeń. I wiesz co? Nie pomyliłam się ani na trochę 🙂
Długo wahaliśmy się czy położyć dywan czy wykładzinę. Było dużo za i przeciw – od cenowych, po estetyczne i praktyczne. Ostatecznie wygrała wykładzina – baaaardzo jasna i przede wszystkim gładka! Bez żadnych mazów, wzorków, kwiatków czy innych pierdół. Dzięki temu pokój zyskał na przytulności i daje wyciszenie. Pod obszytą na wymiar pokoju wykładziną znalazł się podkład – dzieciaki mają dzięki temu tak miękko, że aż się nie chce wychodzić. Natomiast młody jak ma potrzebę pobawienia się autkami, to może sobie rozwinąć swój prywatny dywanik, który może rozłożyć w dowolnie wybranym przez siebie miejscu – zwykle daleko od siostrzyczki 🙂
Remont i przeprowadzka w 36 godzin 🙂
Od projektu byłam ja 🙂 Uparłam się na to, aby cała metamorfoza pokoju dziecięcego przebiegła sprawnie – w jeden weekend. To co było zrobione wcześniej – to malowanie jednej ściany na ten kolor co to miał być szary, a jest gołębio-niebieski (!) i zamontowanie karnisza. Wszystkie zakupy były poczynione wcześniej i skrupulatnie gromadzone. W sobotę rano wzięliśmy się do pracy! Najpierw wynoszenie mebli, potem sprzątanie i przygotowywanie paneli pod podkład i jego dopasowywanie. Wydawało nam się, że zajmie nam to maksymalnie godzinkę, a zajęło… cztery! Wydawało nam się, że teraz pójdzie z górki, bo tylko wstawić meble, poustawiać wszystko i z bańki. Wydawało nam się też, że pójdziemy wcześniej spać, ale znowu nam się tylko wydawało 🙂
Po przestawieniu, abyśmy mogli przenieść ciuchy Piotrka do nowego pokoju, musieliśmy zrobić na nie miejsce – czyli usunąć część ciuchów z NASZEJ szafy i przenieść je do Piotrka szafy 😀 Tak, właśnie tak, do szafy dziecięcej! Nie będę się już rozpisywała ile czasu nam to zajęło, ale w ostatecznym rozrachunku sobotnią pracę zakończyliśmy o pierwszej w nocy (młoda spała wówczas w łóżeczku turystycznym w naszej nadal niedoszłej sypialni :D). W niedzielę pozostało nam ułożenie przebranych dzień wcześniej zabawek (część poszła do skrzyni do piwnicy, część z niej wróciła, a jeszcze inne zostały naszykowane do domu samotnej matki). Dodatkowo wieszaliśmy firanki, zasłonki, półki, ramki i lampki. I tak w półtora dnia ogarnęliśmy pokój ze stanu ‚PRZED’ na stan ‚PO’. Muszę przyznać, że jestem z nas mega dumna! A dzieciaki? Są zachwycone! O ile Piotrek wcześniej zlewał totalnie swój pokój i większość czasu spędzał i tak w salonie, o tyle teraz sam ucieka do swojego pokoju 🙂 A Majka – jak to młodsza siostra – gdzie by nie poszedł leci za nim jak w dym! 🙂
Jak metamorfoza pokoju dziecięcego wpłynęła na jego ostateczny wygląd? Sama zobacz 🙂
Jak możesz z łatwością zauważyć – nie jest ani monochromatycznie, ani tęczowo. Według mojego dość subiektywnego gustu jest delikatnie i dziecięco zarazem. Sama półka z książkami ułożonymi kolorami daje meeeega fajny efekt. Swoją drogą serdecznie Ci polecam ten sposób układania książek na półkach z dwóch przyczyn. Po pierwsze – wygląda to bardzo estetycznie. Po drugie – dziecięce książki mają baaardzo nasycone barwy i właśnie dzięki temu same w sobie mogą stanowić piękne, kolorowe wypełnienie pokoju – nie tylko dziecięcego. My swoją drogą planujemy jeszcze w tym pokoju upchnąć jedną półkę na książki, bo te po prostu już się nie mieszą i są poukładane w dwóch rzędach 🙂
Na te pomniejsze zabawki, na które w danej chwili ‚jest szał” kupiłam przepiękne i przede wszystkim porządne kosze na zabawki. Pastelowa sowa i kolory tukan idealnie się wkomponowały w całość pokoju. Do tego jest jeszcze kosz ‚Panda’ w którym umieściliśmy pozostawione po przetrzebieniu zabawek pluszaki (którymi nasze dzieci po prostu gardzą – u Ciebie też tak jest?). Do tego mają zabawki w tej ogromnej szafie, którą po części im zostawiliśmy, oraz pod łóżeczkami i kanapą.
Głównym różowym akcentem jest znany chyba większości stolik z IKEA. Do niego dokupiliśmy dwa krzesła – błękitne i różowe. Jak widać – młodsza część rodzeństwa bawi się przy nim znakomicie 🙂 Poduszki i całe wykończenie pokoju zostało dobrane w sumie pod ten mebel. Kanapa to również IKEA i spadek po ‚starym pokoju’ brata 🙂 Pomimo, że jest ciemno szara, to już przestała mi przeszkadzać w tym pomieszczeniu. Nawet zasłony nam się ładnie zgrały, nie licząc tego, że są o kilka tonów ciemniejsze. Co do zasłon – są mega! Dzięki temu, że są dosyć grube i ciężkie, to perfekcyjnie zaciemniają pokój dzieciaków, kiedy idą na drzemkę w ciągu dnia. Nie są to typowe zasłony day-night, ale naprawdę jak za tą cenę – robią swoją robotę na medal.
Dobre rady:
- Rozrysuj sobie wcześniej plan pokoju i wszystkich mebli – abyś potem nie musiała latać z meblami i ich w kółko przestawiać marnując na to bez sensu czas
- Zaplanuj wcześniej zarówno ustawienie mebli, ja i wykorzystaną kolorystykę. Dzięki temu będziesz mogła szukać dodatków od razu w określonej kolorystyce
- Planując uwzględnij miejsce do przechowywania skarbów dziecięcych oraz zabawek, którymi Twoje dzieci bawią się rzadko, więc nie muszą być na wierzchu
- Postaw na neutralne odcienie najlepiej w jasnej kolorystyce – dziecięce zabawki naprawdę są już wystarczającą dekoracją
- Jeśli masz dzieci drzemiące w ciągu dnia – kup koniecznie grubą zaciemniającą zasłonę
- Zabawki – zaplanuj czas na ich przebranie – z pewnością częścią z nich już się nie bawią. U nas wymieniamy zabawki co kilka miesięcy – te które idą w odstawkę idą do piwnicy. Po kilku miesiącach wracają i dzieciaki się cieszą jak z nowych!
… czy będzie dalsze odliczanie?
Nigdy nie mów nigdy 🙂 Jak na razie musimy uporać się z TYM pokojem i zrobić z niego nasze gniazdko – chociaż na kilka lat 🙂 A później się zobaczy, może ta metamorfoza pokoju dziecięcego nie będzie ostatnią?
Poniżej znajdziesz jeszcze trochę zdjęć z pokoiku oraz listę rzeczy, które się w nim znajdują 🙂
Całuski
Gosia
Dla ułatwienia podpinam Ci linki do użytych w pokoiku rzeczy:
- Łóżeczka Pinio Mini TUTAJ
- Szuflady Pinio Mni TUTAJ
- Komoda Pinio Mini TUTAJ
- Przewijak Pinio Mini TUTAJ
- Wykładzina KOMFORT
- Półki IKEA TUTAJ
- Regał IKEA TUTAJ
- Zegar IKEA TUTAJ
- Stolik IKEA TUTAJ
- Krzesełka IKEA TUTAJ
- Kanapa IKEA TUTAJ
- Dywanik droga HM TUTAJ
- Poduszki Leroy Merlin
- Zasłonki Leroy Merlin
- Kosz na zabawki Panda HM TUTAJ
- Kosze na zabawki – Tukan i Sówka TUTAJ
- Lampki chmurki IKEA TUTAJ
- Ramki na zdjęcia Pierwszy Rok kupiona na Allegro, ale dostępne też TUTAJ
- Pościel TUTAJ
Shopping, zakupy, buszowanie między półkami. To coś, co większość z kobiet cieszy na maksa! Ja należę do tych wyjątków (i niespotykanych, a jakże – również!), które nie dzierżą tego robić. Serio, nie znoszę chodzenia na zakupy. Wyjątek stanowią te spożywcze i te do naszego domu. Najchętniej wszystko kupowałabym przez neta bez włóczenia się pomiędzy tymi wieszakami. Czasem jednak wyjść trzeba. Zbliża się czas iście szalony pod względem kupowania prezentów, więc nie pozostaje nic innego, jak wydać z siebie donośny krzyk bojowy – zakupy czas zacząć!
Idą święta!
Jak reagujesz na kupno prezentów pod choinkę? Ja się na przykład jaram tym zawsze jak szczerbaty sucharem 🙂 Uwielbiam kupować prezenty, a jeszcze bardziej lubię je pakować w ładny papier i dekorować zdobnymi wstążkami. Sic! No cóż, już tak mam i nie mam zamiaru z tym walczyć. Nikomu tym krzywdy nie robię, a nawet podobno sprawiam przyjemność.
Jeszcze trzy lata temu perspektywa wydania kasy na prezenty dla najbliższych w grudniu napawała mnie grozą. Mamy z Panem Mężem sporą „najbliższą” gromadkę, bo będzie tego ponad trzydzieścioro luda licząc bez nas, więc sama rozumiesz. Powiedzieć rozpacz, to jakby nie powiedzieć nic.
Mądra głowa (tak, tu znowu chodzi o mnie 🙂 ) poszła po rozum do głowy i przez cały rok, skrupulatnie co miesiąc odkłada trochę grosiwa na oddzielne subkonto prezentowe, aby właśnie było chociaż trochę łatwiej. Ułatwiam sobie jeszcze jednym rozwiązaniem. Wzięłam się na sposób i mam już praktycznie gotową listę prezentów, którą tworzę między wierszami przez cały rok podpatrując obdarowywanych w związku z ich potrzebami.
Lista prezentów
W sumie to mam nie tyle lista prezentów, ile propozycji – dosyć elastyczną w swojej formie. Natomiast jest ona spisana na papierze i łatwo mi na niej odkreślać prezenty już zakupione, uwagi i korekty. Może wydać Ci się to śmieszne, ale taka lista naprawdę pomaga. Będzie ona dla Ciebie odciążeniem zarówno jeśli pójdziesz za mają radą i zaczniesz kupować prezenty w tym momencie, jak i w grudniu.
Co Ci da jeszcze taka lista? Dzięki niej będziesz potrafiła jasno i klarownie określić ile pieniędzy potrzebujesz i na co masz zwracać szczególną uwagę na promocja. A jeśli już o promocjach mowa… 🙂
3, 2, 1 start – zakupy czas zacząć!
Zakupy online
Kilka dni temu, chcąc odebrać zamówioną wcześniej paczkę, stanęłam w sklepie w kolejce. Aby umilić sobie czas rozglądałam się niecnie po otoczeniu (innym w kolejce – a jakże – również :)) i wypatrzyłam sobie piękny termosik na jedzonko. Tak, termos też musi być piękny – rzeczy muszą być i piękne i praktyczne (chociaż z tym ostatnim bywa czasem różnie :P). Dodatkowo był na promocji, więc w pełni z siebie zadowolona zgarnęłam go z półki i wróciłam do kolejki, która nota bene nie ruszyła się ani o jedną osobę. Po oblukaniu koszyków innych stojących ludzi, ich ciuchów i wysłuchaniu marudzących dzieci (tym razem nie moich!) coś mnie natchnęło. Wiesz, taki jakby szósty zmysł się włączył, kobieca intuicja, albo wąż w portfelu. Odpalam telefon, wchodzę na stronę tegoż sklepu w którym sterczę, wklepuje nazwę rzeczonego termosu i co moim oczom się ukazuje? A no cena, ale jaka?! A no 10 (słownie dziesięć!) peelenów niższa od tej na promce w sklepie. No kaman, to ponad 12% ceny tego termosu, czyli w ciul! Termos odłożyłam i zamówiłam przez stronkę z odbiorem w sklepie!
Okazało się, że duża część sieciowych sklepów z różnych branż ma dużo niższe ceny niż w sklepach stacjonarnych.
Lojalność wynagradzana
Przygotowując się do zakupowego szału pamiętaj o tym, że większość sklepów udziela jednorazowych zniżek za zapisanie się na newsletter, a następnie przysyła kupony zniżkowe skutecznie nas tym nęcąc. Również poprzez zakupy przez aplikacje na telefon można zaoszczędzić.
Cashback
Wyobraź sobie, że niektóre sklepy będą Ci płacić za zakupy i mówię to zupełnie serio! Jeśli dokonasz zakupu przez konkretną stronę danego serwisu wówczas możesz otrzymać zwrot od kilu do czasem nawet kilkunastu procent. Pieniądze po zebraniu określonej kwoty możesz przelać na swoje konto i dalej nimi dysponować.
Black Friday
To dzień szaleństwa zakupowego w Stanach, gdzie zawsze rozpoczyna się w dzień po Święcie Dziękczynienia. Nie sugeruj się jednak nazwą, gdyż trwa on cały weekend, a w tym czasie w Stanach można kupić rzeczy nawet do 90% taniej, W Polsce do takich promocji jeszcze nam daleko, ale i tak warto polować i obserwować. Więcej szczegółów odnajdziesz na stronie dedykowanej temu dniu. W tym roku przypada on na 24go listopada.
Cyber Monday
To jakby dzień analogiczny do Black Friday, ale promocje obejmują przede wszystkim sklepy internetowe, czyli cyber przestrzeń. Ja zwykle, jeśli mam w planach dokupienia coś większego odkładam to właśnie do tych dwóch dni. W zeszłym roku udało mi się kupić ekstra golarkę dla Pana Męża o 20% taniej, a dodatkowe 15% otrzymałam jako zwrot w warunkach promocji 🙂 Warto! Zapisz sobie w kalendarzu dzień 27go listopada 🙂 O obu tych dniach przeczytasz więcej na stronie http://www.black-friday.pl/.
Dzień darmowej dostawy
Wybrane sklepy na początku grudnia (w tym roku jest to 5 grudnia 2017) oferują bezpłatną wysyłkę zakupionych towarów. Nie ma tych sklepów wiele, bo na dzień dzisiejszy jest ich na ten moment 65, ale zawsze warto spojrzeć, czy przypadkiem czegoś z danego sklepu nie planujemy zamówić. A nuż się uda przyoszczędzić trochę grosza chociażby na dostawie.
https://www.dziendarmowejdostawy.pl/
A jak jest u Ciebie? Lubisz tego typu promocje? Jaki jest Twój sposób na oszczędzanie na zakupach?
Udanego shoppingu 🙂
Gosia
Piękna, złota, polska jesień nastała za oknami doświetlając wszelkie odcienie brudnego deszczu na szybach. Nisko położone słońce, swoimi złocistymi promieniami idealnie wskazuje srebrzysty kurz na szafkach, blatach i domowych bibelotach (nie wspominając już o podłodze pod meblami). Deszcz i wiatr mobilizują do domowego hygge na kanapie. Trzymając kubek herbaty w dłoniach, okrywasz swoje zziębnięte stopy ciepłym kocem wykopanym z dna szafy. W czeluściach wspomnianego siedziska odnajdujesz resztki słonecznego lata – okruchy wafelków po lodach, drożdżówek i innych smakołyków. No i jak tu nie kochać jesieni, no jak? 🙂
Jesień – czas idealny na porządki
Wiem, wiem, wiem – ileż można sprzątać? A no można, a nawet trzeba – codziennie i po trochu, coby w sobotę odpoczywać, a nie się zatyrać mówiąc delikatnie 🙂 Mówiąc szczerze nie wiem jak tu nie kochać jesieni. Pomimo mojego dosyć sarkastycznego wstępu uwielbiam tę porę roku za jej burzę złocistych i ciepłych kolorów, za cały wachlarz cudownych warzyw i owoców, za odpoczynek i motywację. Ci, którzy mnie znają osobiście wiedzą również, że przy sprzątaniu psychicznie odpoczywam. Rzadko, acz skutecznie lubiał się w wykorzystywaniu tej mojej ‚słabości’ Pan Mąż – wystarczyło mnie wkurzyć, a ja leciałam sprzątać, żeby się uspokoić (a cwaniak miał wówczas wolne). Ryzykowna gra, bo później obrywało mu się za to, że wszystko robię sama, więc szybko jej zaprzestał 🙂
Jesień – zmiana aury
Aura podczas tej pory roku zwykle nas zaskakuje. Nagle wieczory stają się chłodne a pogoda kapryśna. Wyjście porankiem z domu bez swetra lub kurtki wydaje się niemożliwe. Spędzam wówczas w domu więcej czasu niż w lato, co sprzyja dbaniu o własne cztery kąty. Wieczory i popołudnia wydają się dłuższe, co daje możliwość posprzątania domu tak od serca, porządnie. I chociaż dokładam codziennie wszelkich starań do tego, aby nie zapuszczać mieszkania do poziomu „odgruzowywanie czas zacząć”, to takie gruntowne porządki robię minimum dwa razy do roku. Wiosna i jesień wydają się być jakoby do tego stworzone. Poza tym – im więcej posprzątasz teraz, tym mniej zostanie na Boże Narodzenie – przecież do świąt zostało już tylko 86 dni!
Jesień – podejmij się wyzwania sprzątania 🙂
Dla ułatwienia wypisałam zadania od tak zwanego MUST HAVE, to NICE TO DO 🙂 Poleciałam korpogadką, ale tyle lat w wiernej służbie korpo miało na mnie niemały wpływ. W każdym razie – część MUST HAVE, to według mnie coś, co moim subiektywnym zdaniem powinno być zrobione zawsze, szczególnie biorąc pod uwagę generalne porządki. GOOD TO HAVE zawiera w sobie obowiązki po których wykonaniu Twoje mieszkanie zabłyśnie. Część NICE TO DO jest częścią dla tych, które mogą poświęcić trochę więcej czasu i energii – lub po prostu zdelegoać te zadania 🙂 Jak to stwierdza Pan Mąż – ostatnia część jest dla Anonimowych Sprzątanioholiczek. Z ręką na sercu – znam kilka takich, żyją, funkcjonują i mają się dobrze (kiss kiss kiss my girls :*)
SZAFA:
MUST HAVE
- Wyjmij z szaf wszystkie ciuchy i ponownie uporządkuj – letnie schowaj do góry, pod ręką ułóż jesienno-zimowe swetry, bluzki itp. To, w czym nie będziesz już chodziła – oddaj, sprzedaj lub wyrzuć.
- Obuwie – letnie, te które wymaga naprawy – oddaj do szewca, resztę zgrabnie spakuj i schowaj. Na wierzch wyjmij jesienne półbuty, botki, kozaki i adidasy.
GOOD TO HAVE
- Przejrzyj apaszki, szaliki i rękawiczki
- Posegreguj ubrania, przejrzyj je pod kontem koniecznych zakupów na nowy sezon
NICE TO HAVE
- Uporządkuj bieliźniarkę, czyli półki z pościelami, ręcznikami i ścierkami kuchennymi
KUCHNIA:
MUST HAVE
- Przejrzyj wszelkie przyprawy i zapasy – to, co przeterminowane – wyrzuć. To, co jest z krótkim terminem – wyłóż na przód szafki.
- Lodówka i zamrażalka – przejrzyj zawartość pod kątem rzeczy do zjedzenia i ich przydatności. Mam nadzieję, że nic nie musisz wyrzucić, ale wyjmij na przód zamrażalki to, co zjedzone powinno być najpierw. Zarówno lodówkę, jak i zamrażalkę porządnie wymyj (i jeśli to konieczne, rozmróź)
- Wyszoruj blat kuchenny oraz wszystko o na nim stoi
- Umyj okap kuchenny – nie zapomnij o tym, że u góry też się brudzi
- Wymyj czajnik (a jeśli to konieczne – odkamień go)
- Leki – sprawdź ich przydatność do użycia i zrób listę tych, które powinnaś dokupić przy najbliższej okazji. Pamiętaj, że leki i opakowania po nich możesz wyrzucać tylko do specjalnych pojemników w aptekach.
GOOD TO HAVE
- Wyjmij wszystko z szafek kuchennych i wymyj je dokładnie, następnie ułóż ponownie rzeczy – jeśli to koniecznie ułóż je według nowego porządku
- Ważne – rzeczy w czystych szafkach układach również wyczyszczone – toż to oczywista oczywistość przecież 🙂
- Ściana, lakobel lub płytki nad blatem – jeśli nie czyścisz ich systematycznie – zrób to teraz
- Piekarnik – wymyj go bardzo dokładnie – włącznie z kratką na której pieczesz
- Mikrofala – wymyj ją porządnie – łącznie z talerzem w środku
- Zmywarka – wymyj ją w środku – odkręć co się da, wyjmij filtr, wyczyść uszczelki
NICE TO HAVE
- Lodówka – odsuń ją – jeśli możesz – i odkurz pod nią oraz samą lodówkę z tyłu (wiem, to jest opcja dla psychopatów sprzątaniowych 🙂 )
- Wymyj wszystkie sprzęty kuchenne (ekspres do kawy, czajnik, mikser, chlebak itp) – włącznie z doprowadzeniem do czystości blach do pieczenia – przydadzą się na zbliżające się święta
- Blaty kuchenne – jeśli masz drewniane – zaimpregnuj je (przy okazji zaimpregnuj drewniane deski do krojenia)
- Kosze na śmieci – wyszoruj włącznie z szafką w której stoją
- Przejrzyj kuchenne AGD pod względem przydatności – to, czego nie używasz, lub jest popsute – oddaj, sprzedaj, albo wyrzuć
DOM:
MUST HAVE
- Wywietrz zarówno zimowe jak i letnie koce. Jeśli wymagają prania – zrób to teraz, póki jest jeszcze ciepło i sucho.
- Jeśli używasz na lato innej kołdry niż na zimę – letnią wypierz, a zimową wywietrz. Po wyschnięciu – letnie pościele schowaj, jeśli masz możliwość wykorzystaj do tego worki próżniowe
- Okurz kanapy i materace – jeśli możesz sobie na to pozwolić – wypierz je po lecie
- Jeśli śpisz na materacu, a nie na łóżku – odwróć materac na drugą stronę – dzięki temu będzie się równomiernie ugniatał
- Odkurz górne lampy, żarówki oraz półki
- Poproś męską dłoń o pomoc w przesunięciu mebli – posprzątaj za i pod nimi
- Umyj okna wraz z ramami oraz karniszami
- Upierz firany i zasłony
GOOD TO HAVE
- Wytrzep dywany
- Wyczyść wszelkie odtwarzacze, plejki, iksboksy i inne tego typu badziewa 🙂
- Przejrzyj dziecięce zabawki
- Wymyj kratki wentylacyjne
NICE TO HAVE
- Wypierz dywany i/lub wykładziny
- Wyreguluj okna przed sezonem grzewczym – można do tego celu zawołać specjalnego pana – my w tym roku tak właśnie zrobimy
- Wyreguluj drzwi, a te skrzypiące nasmaruj (proponuję WD40)
- Posprzątaj za kaloryferami
- Regały z czasopismami, książkami i albumami – jeśli takowe posiadasz – dokładnie odkurz, to samo czyniąc jednocześnie z książkami
- Wypierz dywany w domu, z kanapami na jesień, gdy w domu jeszcze chłodno, zawsze mam pewne obawy
- Odkurz i umyj ściany – szczególnie tam, gdzie ewidentnie są poplamione
ŁAZIENKA:
MUST HAVE
- Wyjmij z pralki szufladę na proszek i zmiękczacz i dokładnie umyj.
- Pralka – wymyj uszczelki
- Przejrzyj kosmetyki do makijażu, balsamy, toniki oraz inne produkty pod względem przydatności do użycia – patrz również na przydatność po otwarciu
- Kafelki – wymyj kafle na ścianach, najlepiej przy użyciu płynu odkamieniającego
GOOD TO HAVE
- Wymień szczotkę do sedesu
- Wymyj baterie – włącznie ze słuchawką prysznicową
- Wymyj kratki wentylacyjne w łazience
NICE TO HAVE
- Pralka – wymyj filtr w pralce
- Wyszoruj fugi (szczególnie mówię tu o podłodze)
INNE:
MUST HAVE
- Auto – sprawdź czy masz w aucie skrobaczkę do szyb
- Auto – kup odmrażacz do szyb w spray – ułatwia życie przy pierwszych przymrozkach
- Taras/balkon – uprzątnij zwiędłe kwiaty, pochowaj zbędne donice, szczególnie te, które nie są mrozoodporne
- Taras/balkon – zaimpregnuj i uprzątnij meble ogrodowe
GOOD TO HAVE
- Sprzęty do sportów typowo letnich uważam, że możesz swobodnie pochować
- Auto – sprawdź stan opon zimowych – jeśli musisz kupić nowe – zrób to jak najszybciej, zanim ceny poszybują drastycznie w górę
- Auto – zaopatrz się w zimowy płyn do spryskiwaczy
NICE TO HAVE
- Zrób porządki w biżuterii i dodatkach – te z prawdziwego srebra nieużywane lubią oksydować – w ich przypadku możesz użyć specjalnego płynu do czyszczenia srebra
- Zrób wyprzedaż garażową – im mniej zbędnych rzeczy w domu, tym swobodniej będzie Ci się w nim żyło
- Auto – zanieś do auta ciepły koc, najlepiej w reklamówce, żeby nie zawilgotniał
Pamiętaj, że niezależnie od poziomu zaawansowania Twojego sprzątania powyższe listy nie pokrywają wszystkich czynności domowych. Zawierają one tylko to, co ponad standardowymi, powiedziałabym wręcz codziennymi obowiązkami przy generalnych porządkach może zostać przez Ciebie dodane. Bo jak tu nie kochać jesieni w tak posprzątanym domu, no jak? 🙂
Postaram się przygotować powyższą listę w formie do druku, żeby Ci ułatwić pracę w nadchodzący weekend 🙂
Jeśli jest coś, co według Ciebie pominęłam – śmiało komentuj!
Całuski :*
Gosia
Pomyślałaś może o tym, że już niedługo święta? Jeszcze tylko niewiele mniej niż 100 dni do Świąt Bożego Narodzenia, czyli tak naprawdę błogiego finish’u przedświątecznego zapierdzielu! Wiem, że corocznie obiecujesz sobie, że za rok będzie inaczej. Wiem też, że większości z nas mało wychodzą obietnice, a zarwane trzy noce przed świętami bezceremonialnie odzierają nas z szat superwoman. Ehhh, żyć nie umierać i tylko tęsknić za byciem dzieckiem wyczekującym prezentów pod choinką.
Plan na te święta – usiąść i się nimi cieszyć!
Właśnie tak – cieszyć! Nie zapierdzielać z motorkiem w dupie przy garach, lepieniu pierogów, smażeniu, zmywaniu a na końcu sprzątaniu tego całego galimatiasu. Co oczywiście nie musi i nie będzie oznaczało tego, że nie mam zamiaru nic w ich kierunku robić. Nie byłabym sobą, gdybym nie trzymała ręki na pulsie. Wszystko jednak jest kwestią odpowiedniego przemyślenia, planowania i przeanalizowania sukcesów i porażek z zeszłych lat. Co jak co, ale na swoich błędach człowiek jednak uczy się najboleśniej ale i najefektywniej.
Najważniejsze to wyznaczyć sobie cel. Moim – a przez to i Pana Męża – jest ogarnąć wszystkie tematy maksymalnie przed świętami. Wyobraź sobie, jak na koniec siadasz elegancko ubrana i wysztafirowana przy świątecznym stole. Jak w spokoju delektujesz się pysznościami, prezentami i rodzinną atmosferą. To jest właśnie mój cel.
Podstawowe założenia
Czas na szczegółowy plan jeszcze przyjdzie. Ważne, żebyś usiadła na chwilę, wzięła kartkę i długopis i wypisała ogólne założenia. Odpowiedz sobie na poniższe pytania:
- Czy święta są u Ciebie w domu?
- Czy spędzisz je w gronie większej rodziny?
- Czy zostajesz w kraju?
- Czy robisz generalne porządki przed świętami?
- Czy bez względu na to, czy spędzasz święta w domu czy wyjeżdżasz do Rodziny – gotujesz?
- Czy kupujecie sobie wzajemnie prezenty świąteczne?
- Czy pakujesz prezenty w estetyczne papiery, owijasz wstążeczką?
- Czy wysyłasz kartki świąteczne?
Jeśli Twoja odpowiedź na wszystkie pytania brzmi TAK, a na święta nie chcesz być w czarnej rzyci – podążaj za moją radą i weź się JUŻ do roboty 🙂
TIP dla Anonimowych Sprzątanioholiczek lubiących mieć czas pod jakąkolwiek kontrolą – odlicz sobie w kalendarzu, dzień po dniu, ile zostało do świąt. Jeśli nie chce Ci się robić tego odręcznie – możesz ściągnąć sobie pierwszą lepszą aplikację na telefon. Ja na początek tak właśnie zrobiłam, ale jednak wersja papierowa bardziej do mnie przemawia.
To co możesz zrobić już na 100 dni do Świąt Bożego Narodzenia to:
- BUDŻET – zmora, przekleństwo i złe mary senne każdej z nas w okresie świątecznym. Już teraz ustal ile na co możesz wydać. Ustal też, ile możesz odłożyć na prezenty.
- Prezenty – zacznij powoli tworzyć listę osób i pomysły na prezenty jakimi chcesz je obdarować
- Kartki świąteczne – oblicz ile ich potrzebujesz i sprawdź, czy masz wszystkie adresy. Zanotuj liczbę potrzebnych kartek w takim miejscu, do którego będziesz miała łatwy dostęp. Gdy już takowe spotkasz gdzieś w sklepie na dniach – będziesz wiedziała ile ich kupić. Pamiętaj też, że znaczki pocztowe możesz już bez problemu nabyć i wydrukować w internecie, a dodatkowo możesz je spersonalizować własnymi zdjęciami!
- Sesja zdjęciowa – ja w tym roku poważnie taką rozważam – przynajmniej będzie czym szantażować dzieci, gdy nie będą chciały za kilka lat sprzątać pokoju 🙂 Jeśli bierzesz takową pod rozwagę – już teraz rozejrzyj się za fotografem. Takie sesje są przygotowywane w październiku, a najpóźniej w listopadzie – właśnie po to, aby na święta zdjęcia były gotowe.
- Opakowania na prezenty – ja ostatnimi czasy lubuję się w pakowaniu prezentów tak bardziej od serca – czyli w papier, kokardki i gwiazdeczki zamiast włożyć je w torebkę prezentową. Zweryfikuj ile czego posiadasz już teraz – a gdy tylko będzie dostępne – kup z zapasem. Najgorsze co może się wydarzyć, to właśnie bieganie za takimi duperelami w Wigilie.
- Przepisy – zacznij zbierać wszelkie pomysły na świąteczne dania, które przypadły Ci do gustu. Najlepiej zbierz je w jednym miejscu. Dzięki temu, w momencie ustalania przez Ciebie świątecznego menu łatwo będzie Ci wybrać te, które ostatecznie wylądują na stole.
- Dekoracje świąteczne – że już?! Jeśli w zeszłym roku miałaś postanowienie samodzielnego ich wykonania, to teraz Ci o tym przypomnę 🙂 To ostatni moment na zebranie szyszek z lasu, które przy świątecznych dekoracjach wydają się być niezbędne. Tu, podobnie jak w przypadku przepisów, również zbieraj inspiracje – z biegiem tygodni łatwo je zweryfikujesz.
- Oświetlenie – tego zawsze jest za mało! Świąteczne lampki to coroczny hit i coroczne zdzierstwo w sklepach. Ich ceny w sezonie przedświątecznym są tak napompowane, że aż ręka się trzęsie przy ich zakupie… Najlepiej już dzisiaj wejść na serwis aukcyjny i po prostu zakupić takie, jakich nam na ten rok brakuje. Jeśli masz ochotę zmienić kolor świątecznego wystroju- to również jest ten czas.
Świąteczna kuchnia
W zależności od tego, gdzie spędzasz święta – zaplanuj ich organizację od kuchni. Jeśli już dzisiaj, na 100 dni do Świąt Bożego Narodzenia wiesz z całą pewnością, że Święta spędzasz u Rodziny, zacznij po prostu zastanawiać się co możesz przygotować idąc w gości. Może masz super sposób na karpia, albo sernik o który zawsze wszyscy się zabijają przy stole? Weź również pod uwagę, że z takich świątecznych biesiad wraca się z jedzeniem do domu. Już dzisiaj zacznij opróżniać zamrażarkę ze zbędnych zapasów, tak, aby mogła przyjąć świąteczne pierogi czy bigos 🙂
Jeśli natomiast porywasz się na zorganizowanie świąt u siebie:
- ustal kogo zaprosisz, a co za tym idzie – ilość osób jaką będziesz gościła
- sprawdź, czy będziesz w stanie pomieścić wszystkich, jak usadzisz gości, czy nie będziesz musiała pożyczyć stołu i krzeseł od uroczego sąsiada 🙂
- zweryfikuj również zastawę – sztućce, talerze, półmiski. Sprawdź również, czy nie będziesz potrzebowała dodatkowych garnków lub brytfanek do ciast
- zacznij powoli planować potrawy – w zależności od tego, który dzień świąt będzie u Ciebie, menu będzie różne
Słowo na koniec – poważnie rozważ podział obowiązków – nie wszystko musisz zrobić sama, nie wszystkie potrawy muszą wyjść spod Twojej ręki. Nikt Ci za to medalu ani orderu nie da. Zrób wszystko, abyś w te święta mogła na równi ze wszystkimi – odpocząć i radować się świętami przy stole, a nie w kuchni.
Do usłyszenia za kilka dni :*
Gosia
P.S. Nie, nie zapomniałam o sprzątaniu – o tym będzie oddzielny wpis, i wydaje mi się, że nie jeden 🙂
Foto – Pexels
Potrzebujesz pięciu minut
Dla większości z nas prasowanie koszuli, zwykle męskiej, to jeden wielki i długotrwały dramat. Utarło się, że stanowi ona jeden z najbardziej znienawidzonych elementów garderoby do prasowania ever. Sama przez długi czas lekko się wzdrygałam na samą myśl o tym, że czeka mnie prasowanie koszuli Pana Męża (uczucie dyskomfortu potęgował fakt, że zwykle nie jest to jedna koszula, ale cała chmara…). Po kilku latach praktyki prasowanie koszuli już nie wydaje mi się takie trudne i złe. OK, ma dużo elementów do wyprasowania i nie da się tego zrobić za jednym zamachem – na tym polega cała trudność. Jednak jeśli powiem Ci, że przy odpowiednim suszeniu oraz odpowiedniej technice i kolejności przesuwania rozżarzonym żelazkiem będziesz w stanie odbębnić prasowanie koszuli w przeciągu pięciu minut? Jeśli dzięki temu znajdziesz czas na spokojną kąpiel wieczorem przynajmniej raz w tygodniu? Przekonuje Cię to? Mnie już dawno przekonało.
Zacznij od…
Wbrew panującej w internecie zasadzie prasowania koszuli nie zaczyna się od prasowania kołnierzyka – przynajmniej moim skromnym zdaniem. Mam na to mocny powód – nie mam ochoty na sam koniec prasować go powtórnie. Wyszłam z założenia, że elementy po których najłatwiej można ocenić świeżość koszuli powinny być prasowane na końcu. Co jak co, ale kołnierzyk i przody koszuli są widoczne zawsze.
Mankiety i kołnierzyk prasuje po dwóch stronach. Jest w tym pewien sens – mają one dwie warstwy materiału, które ładniej się układają wyprasowane właśnie obie, ale odzielnie.
Jeśli chodzi o aspekty techniczne, to potrzebujesz deski do prasowania, dobrego żelazka oraz spryskiwacza. Koszula musi być wilgotna – taką po prostu łatwiej się prasuje (na przesuszonej zaprasowania będą niemiłosiernie trudne do zlikwidowania). Dodatkowo – musi być czysta! Tak, dokładnie tak, jeśli zaprasujesz tłustą plamkę, która nie zeszła po zwykłym praniu – dosłownie ją wprasujesz w materiał, przez co jej usunięcie będzie jeszcze trudniejsze. Wyjmij też z kołnierzyka usztywnienia, które po prasowaniu ponownie umieścisz na miejscu.
Prasowanie koszuli w sześciu krokach
1. Mankiety
W prasowaniu mankietów ważne jest, aby wyprasować je z obu stron. Rozepnij wszystkie guziki przy mankietach, rozłóż płasko na desce i wyprasuj najpierw wewnętrzną ich część, a następnie zewnętrzną (w przypadku koszuli na spinki uprasuj mankiety na odwrót – wówczas wewnętrzna strona pozostaje widoczna).
2. Rękawy
Ułóż rękaw płasko na desce najpierw stroną od guzików, wyrównaj ręką, aby usunąć wszelkie zagniecenia materiału po drugiej stronie. Prasuj dokładnie wsuwając dziubek żelazka w marszczenia, ale omijaj krawędź wzdłuż rękawa idącą od barku. Następnie wyprasuj drugą stronę rękawa, również starając się nie zaprasowywać górnego rantu. Na końcu wyprasuj środkową część rękawa – zaprasowanie po jego długości naprawdę jest jest już dawno niemodne 🙂 Jak widać, abyś mogła uzyskać idealnie wyprasowany rękaw wcale nie potrzebujesz do tego małej deski, zwanej rękawnikiem.
Całą procedurę powtórz na drugim rękawie, uważając na wyprasowany uprzednio rękaw.
Oczywiście nie prasuje najpierw dwóch mankietów, a dopiero potem pozostałych części rękawa. Po uprasowaniu mankietu jednego rękawa – prasuje rękaw, a następnie przechodzę do kolejnego mankietu i rękawa. (jakkolwiek nie brzmi to jak masło maślane 🙂 )
3. Kołnierzyk
Tak wspominałam na początku – jest to element, który prasuje obustronnie. Zacznij od jego spodu, czyli ostatecznie niewidocznej części. Następnie wyprasuj wierzch kołnierzyka – to ta część przy szyi – po wywinięciu będzie ona na wierzchu koszuli. Kołnierzyka po złożeniu już nie zaprasowuje – uważam, że sam naturalnie układa się znakomicie.
4. Karczek
Czas na karczek i barki. Rozprostuj koszulę od strony karczku na wąskiej stronie deski do prasowania najpierw od strony jednego rękawa, a następnie od drugiej. Wyprasuj ją dokładnie – jest to część którą bardzo dobrze widać po założeniu.
5. Plecy
To jeden z najłatwiejszych elementów do wyprasowania. Karczek już masz wyprasowany, więc została tylko płaska powierzchnia. Podczas prasowania staraj się nie pozagniatać wyprasowanych już rękawów oraz karczku. Zwróć też szczególną uwagę na sam dół tyłu – on często lubi się marszczyć od siedzenia na nim – zwykle wystarczy po prostu dłużej przytrzymać na nim gorące żelazko.
6. Przód
Przód koszuli to właśnie ten jej element, który pierwszy rzuca się w oczy i po którym – my, kobiety – najszybciej jesteśmy w stanie ocenić jak mocno nasz wybranek przyłożył się do przygotowań na spotkanie z nami 🙂 . O ile rękawy koszuli pogniotą się praktycznie natychmiast przy łokciach i pachach, tył przy pierwszym oparciu, o tyle przód koszuli najdłużej pozostaje nieskazitelny po jego prawidłowym wyprasowaniu.
Zacznij od prawego przodu – tego z guzikami. Dokładnie wyprasuj szczególnie część na klatce piersiowej i na brzuchu, gdyż będzie widoczna ponad paskiem spodni. Przestrzeń pomiędzy guzikami wyprasuj, ale pamiętaj, że i tak większość będzie przykryta przez drugi bok koszuli.
Lewy przód prasuj identycznie jak prawy z jednym wyjątkiem. Prasując listwę z dziurkami dobrze ją naciągnij, co ułatwi Ci jej dokładne wyprasowanie.
Prasowanie całego przodu, pomimo, że jest on raczej najłatwiejszym elementem koszuli, zajmuje mi tyle samo czasu co wcześniejszych pięć kroków razem wziętych. I chociaż nie są to moje koszule, a Męża mego osobistego, i chociaż chodzi w nich raczej do pracy niż na randki (że co?? :)) ze mną, to i tak wkładam w to całe serducho. No cóż, taki live 🙂 Ale podobno Mąż jest wizytówką żony, cóż zrobić, trza robić <3
Tips and tricks 🙂
Na koniec pamiętaj o tym, aby nie zakładać koszuli zaraz po wyprasowaniu. Połączenie świeżo wyprasowanej, gorącej koszuli z ciepłotą naszego ciała to najlepsza droga do jej ponownego wygniecenia! Powieś ją na wieszaku – najlepiej takim grubym od marynarki – niech odpocznie i ostygnie przez kilka minut. Dopiero teraz ją załóż, lub powieś na docelowym wieszaku, zapnij na co drugi guzik i odwieś równo do szafy.
Podobno ciemne koszule, w ogóle ciemnie rzeczy powinno prasować się przez lnianą ściereczkę, żeby się nie wyświecały. Nie wiem, nie testowałam, ale też nie zauważyłam żadnych uszczerbków na prasowaniu takowych bez ściereczki.
Miło mi będzie, jeśli zostawisz po przeczytaniu jakieś wskazówki od siebie – może znasz fajne patenty, którymi chciałabyś się ze wszystkimi podzielić? Na blogu natomiast w niedługim czasie pojawi się artykuł o tym, co zrobić, aby prasowanie było mniej uciążliwe i rzadziej wykonywane. Stay tuned 🙂
Powodzenia :*
Gosia
P.S. Osobiście lubię prasować z jednoczesnym generowaniem pary w żelazku – uważam to za genialny wynalazek!
W prostocie siła
Nie ma jednego sposobu na zachowanie porządku w domu. Tak jak każda z nas ma trochę inny styl życia, ubierania, czy jedzenia, tak dla każdej co innego będzie znaczyło słowo „porządek”. Dużo zależy również od tego, ile posiadasz miejsca w domu na przechowywanie oraz przede wszystkim od ilości posiadanych przez Ciebie rzeczy. Jedno pozostanie jednak niezmienne – w prostocie siła. Nie są Ci potrzebne wielkie wynalazki, drogie szafy, mechanizmy czy skrytki. Wystarczy odrobina sprytu i systematyczne odkładanie rzeczy na miejsce. Pamiętaj – bałagan tworzy się od jednej rzeczy, porządek wymaga ułożenia wszystkich.
Poniżej znajdziesz dziesięć prostych zasad zachowania porządku w szafie. Są to ogólniki, które z pewnością będą ewaluowały w dalszych wpisach na blogu.
10 prostych zasad na porządek w szafie i nie tylko
Pościel
Jest kilka sposobów na przechowywanie pościeli, wiele z nich testowałam na własnej skórze przez lata. Różne sposoby składania, układania. Przez długi czas prym wiódł pomysł na składanie poszewek na poduszki w złożoną już poszwę od kołdry. Nic nie ginęło, wszystko ułożone ładnym brzegiem do rantu szafki. Jednak w momencie kiedy przekładałam pościele bo miałam ochotę na inną niż ta „na wierzchu” zdarzało się, że pozostałe, skrzętnie ułożone po prostu się rozkładały. Obecnie jestem na etapie że całość pościeli kompletuję wkładając ją do poszewki od poduszki. Pozwala to na łatwe przechowywanie całości, włącznie z jaśkami w jednym miejscu. Dodatkowo umożliwia schowanie poszwy na kołdrę po lewej stronie, czyli gotową do założenia na kołdrę, nie raniąc przy tym efektów wizualnych.
Prześcieradła z gumką
Wiem, zmora większości! Ja natomiast już tak się wyćwiczyłam w ich składaniu, że zajmuje mi to nie więcej niż trzy minuty z dosłownym „wygłaskaniem” prześcieradła, żeby ładnie wyglądało. Jak to robię krok po kroku pokarzę w oddzielnym artykule, o który bardzo prosi Pan Mąż (chociaż nie wiem po co mu on, bo i tak się zarzeka, że składać ich inaczej niż w kulkę nie ma zamiaru 😛 ). W każdym bądź razie – składam je i równiutko układam kolorami – a jak!
Jest też opcja na dołożenia ich do poszewki z pościelą i jaśkami – wówczas 100% komplet do zmiany gotowy! Nawet Pan Mąż nie będzie się musiał zastanawiać i które prześcieradło ma wziąć, żeby pasowało 😀
Bielizna
Jeśli nie masz gotowych organizerów – zrób je sama! Świetnie nadadzą się do tego ładne pudełka po obuwiu. Przytnij je pod odpowiednim kontem i pudełka pod wymiar szuflady i potrzeb gotowe 🙂 Teraz oddziel ładne komplety bielizny od tych bardziej znoszonych. Oddzielnie poukładaj komplety, skarpetki i majtki. Teraz z łatwością znajdziesz ukochane pantalonki do kompletu!
Szaliki i apaszki
Często spotykam się z teorią, aby te wieszać zaplatane w supełek na wieszakach, lub przewieszone przez specjalnie ku temu przeznaczone wieszaki. Ja tej metody nie lubię. Po pierwsze – stwarza mi ona wizualny miszmasz. Po drugie – skutecznie gniecie owe szaliki i apaszki. Udało mi się wygospodarować szufladę na te dodatki i tam mam wszystko poukładane ładnym rantem do góry. Wszystko widać jak na tacy, niczego nie trzeba specjalnie szukać.
Ręczniki
Na samo składanie uważam że są dwie metody, których wybór zależy od miejsca, którym na nie dysponujesz. Jeśli masz go mało proponuję po prostu rolować ręczniki uprzednio złożywszy je wzdłuż na dwa lub na trzy i ułożyć złożonym rantem do zewnątrz. Jeśli natomiast więcej zamiast rolować – ułóż je ładnie złożone na kupkach w szafie. Możesz zastosować kilka sposobów segregowania tychże ręczników:
- kolorystyczna
- wielkościowa (oddzielnie duże i małe)
- komplety (komplety, niezależnie od wielkości ułożone razem, pozostałe np kolorystycznie)
- przeznaczenie (oddzielnie kąpielowe, do rąk, dla gości, kuchenne)
Ściereczki kuchenne
Je traktuje podobnie do ręczników – składam na trzy a następnie w kosteczkę ładnym brzegiem do zewnątrz i układam na kupkę. Gdybym miała na nie szufladę – ułożyłabym je ładnie w jej wzdłuż, aby wyciągnięcie jednej z środka nie burzyło porządku u pozostałych.
Jeśli chodzi o segregację ściereczek kuchennych to oddzielnie układam te bawełniane do wycierania naczyń, a oddzielnie te małe ręczniki do rąk – jakoś tak higieniczniej i ładniej to wygląda.
Ubrania
Ten temat również wymaga godnego potraktowania oddzielnym wpisem. Co na szybko? Już podaję:
- SE-GRE-GA-CJA – sprzedaj, oddaj, wrzuć do puszki z ciuchami wszystkie te, których nie założyłaś przez ostatnie dwa lata. Mówię serio! Moda się zmienia i Twoje upodobania po tym, jak schudniesz również się zmienią 🙂 Zostaw tylko te, które są na Ciebie dobre i przede wszystkim te – w których DOBRZE się czujesz.
- KOLORY – najpierw podziel na kolory, a następnie wśród kolorów na przeznaczenie. To co wymaga powieszenia – powieś na pojedynczych wieszakach, to co może być złożone – złóż.
- SKŁADANIE – w pełnych szufladach starego typu („ogrodzonych” deseczką z każdej strony) układaj złożone rzeczy na sztorc a nie na kupki. Po pierwsze – więcej się zmieści, po drugie – ułatwi korzystanie bez robienia bałaganu.
Walizki
Z nimi zawsze jest problem, chociaż my ich nie mamy za dużo, bo całą jedną 🙂 Co roku obiecuję sobie, że kupię ładne walizki na wyprzedaży i co roku szkoda mi na nie kasy 🙂 Natomiast ta jedna doskonale się nadaje do spakowania w nią wszystkich toreb podróżnych jakie mamy. Komasowanie walizek i rzeczy do pakowania to nie tylko oszczędność miejsca, ale również ułatwienie w odnalezieniu innych toreb. Jeśli nie masz gdzie takiej walizki postawić, proponuję Ci, żebyś kupiła duży wieszak typu hak, przykręciła go w komórce na ścianie i tam powiesiła walizkę.
Torebki
Nie mam ich wiele. Jeśli kupuję jedną na dwa lata, to świta i ludzie. W chwili obecnej mam ich siedem, z czego pięć od Pana Męża, jedna od Rodziców (w nich są dwie eleganckie tylko na wyjścia). W idealnej sytuacji każda z nich stała by pięknie, luźno na półce. My wygospodarowaliśmy mini garderobę na rzecz której poświęciliśmy odrębne WC. Na torebki mam w niej wydzieloną jedną półkę, więc trzeba sobie jakoś poradzić 🙂 Te, które mogłam, poukładałam w większych – dzięki czemu oszczędziłam sporo miejsca. Takie posunięcie da Ci również to, że po pierwsze – ta duża będzie miała mniejsze szanse na pogniecenie/połamanie się. Po drugie – te małe nie będą się kurzyły i plątały po szafce.
Ja jeszcze planuję powkładać je w woreczki materiałowe, takie jak kiedyś na buty, ale z oddychającej bawełny. Muszę tylko takie zorganizować 🙂
Buty
Jeśli mogę powiedzieć, że mam do jakieś części garderoby słabość, to będą to białe spodnie i szpilki… Należę do kobietek „z metra ciętych”, więc szpilka to moje must have. Jeśli chodzi o ich przechowywanie, to jest to w tym momencie jedyna rzecz z garderoby, która wędruje w zależności od pory roku. Na wiosnę przenoszę wszelkie obuwie jesienno-zimowe do pudełek do piwnicy, a wynoszę z niej wiosenno-letnie. Na jesień robię na odwrót. Dzieje się tak ze względu na ograniczone miejsce do przechowywania butów. Oboje z Panem Mężem lubimy ładne buty, więc oboje trochę ich mamy.
W garderobie układane są ładnie na pułkach – jeden za drugim, bo półki są głębokie. W piwnicy natomiast leżą po jednej parze w pudełkach (wyjątkiem są jakieś sandałki i klapki, które z łatwością możesz skomasować w jedno pudełko zamiast pięciu). Na każdym z pudełek zszywaczem przyczep zdjęcie obuwia, które w nim się znajduje – uwierz – mega ułatwia odnalezienie konkretnej pary obuwia 🙂 A! pudełka są dwusezonowe – z drugiej strony mają inne zdjęcie – butów, które tam wrócą po sezonie na przykład letnim 🙂 No i nie są to jakieś mega pudełka, tylko zwykłe pudełka po butach (w planach jest kupno takich ładnych, jednakowych, pół-transparentnych, żeby ładnie wyglądały i cieszyły oko 🙂 )
Kochana, jeśli te 10 prostych zasad na porządek w szafie Cię w jakiś sposób przekonało – podeślij przyjaciółką i znajomym 🙂 Z ogromną przyjemnością przeczytam też każdy komentarz od Ciebie, za który z góry dziękuję,
Do miłego!
Gosia
Drewno w domu
Jeśli miałabym powiedzieć, że uwielbiam drewniane elementy w kuchni, to byłby to z mojej strony mocny eufemizm. Po tym jak kupiliśmy mieszkanie poinformowałam Pana Męża o tym, że drewniany blat to nie fanaberia, a konieczność w naszej kuchni. Marzył mi się taki piękny, jasny blat do naszych szaro białych szafek z połyskiem. Niestety dałam się podówczas przekonać upartemu stolarzowi i podatnemu na gadanie specjalistów Mężowi, że pomysł jest równie niewykonalny co fajny. Według stolarza, pomimo, że drewniany blat, a i owszem, ładnie wygląda, to jest totalnie niepraktyczny i za drogi w utrzymaniu. Już nie mówiąc o tym, że wmówił nam, że za dwa do trzech lat byśmy musieli go zrywać i kłaść drugi. Ustąpiłam… i była to jedna z dwóch złych decyzji w tym domu. O dziwo! Zgadza się z tym Mąż i już wiemy, że jeśli będziemy wymieniać blaty, to właśnie na drewniane. Niestety na ten moment moją miłość do drewnianego blatu byłam zmuszona przenieść na drewniane deski. One również wymagają pewnej troski z mojej strony o czym opowiem Ci poniżej.
Jak dbasz o drewnianą deskę do krojenia?
Codzienne mycie drewnianych desek
Mam do Ciebie prośbę. Wykonaj w swojej głowie szybką retrospekcję i sprawdź, czy wymyłaś deskę przed pierwszym użyciem? Połowa z Was odpowie przecząco, niestety. A teraz wyobraź sobie, ile łapek dotykało tej deski, zanim Ty na nią położyłaś swój ukochany serek? Od razu Ci podpowiem – dużo za dużo. Nawet te zafoliowane nie są czyste i wymagają wymycia przed pierwszym użyciem. Jak zresztą wszystko, czego używasz w kuchni (przede wszystkim tutaj).
Taką deskę po każdym użyciu należy przynajmniej przetrzeć wilgotną gąbką i wytrzeć do sucha najlepiej ręcznikiem papierowym. Drewnianej deski nie moczymy w zlewie pod stertą naczyń (bo się powygina). Nie zostawiamy jej mokrej – bo to pierwszy krok do powstawania kultur bakterii – tych złych ofkors. No i najważniejsze – nie myjemy jej w zmywarce! Toż to zbrodnia Moja Droga!
Usuwanie zanieczyszczeń i zapachów
Jeśli kroiłaś na desce np czosnek, lub rybę – z pewnością pozostawiły na niej nieprzyjemny zapach (i na Twoich dłoniach też 🙂 ) do jego usunięcia przyda Ci się jeden prosty składnik – cytryna. Natrzyj jej grubym plastrem deskę mocno dociskając – cytryna przy okazji mycia deski, zniweluje też przykre zapachy z Twoich dłoni. Po około 15 minutach wypłucz deskę pod bieżącą wodą i wysusz. Taka cytryna świetnie sobie radzi również z tłustymi plamami, np po krojeniu suszonych pomidorów.
W przypadku uporczywych plam – na przykład po krojeniu malin lub jagodach 🙁 🙁 🙁 polecam zastosować natychmiast po zauważeniu plam połączenie soli, sody oraz soku z cytryny. A mianowicie taką właśnie poplamioną deskę obficie posyp zwykłą solą kuchenną oraz sodą oczyszczoną (w proporcji na oko – 3:1, czyli trzy części soli na jedną część sody oczyszczonej). Następnie na tak osypaną deskę wyciśnij sok z połowy cytryny – przede wszystkim na poplamione miejsca – nie wyrzucaj jeszcze cytryny. Odczekaj około 10 minut i za pomocą pozostałości cytryny – wyszoruj deskę. Kwas z cytryny uaktywnia sodę oczyszczoną, a sól ma magiczne właściwości ścierające i absorbujące wilgoć – zrobisz w ten sposób naturalny peeling swojej drewnianej desce 🙂
Konserwacja drewnianych desek do krojenia
Czy to ma sens?
Z lekkim zażenowaniem przyznam Ci się do czegoś 🙁 Jeśli byłaś ostatnio na moim Instagramie to z pewnością widziałaś, jak na tej pięknej desce leżały niechlujnie acz zgrabnie ułożone placuszki z jagodami… I o te jagody właśnie się rozbiega. Bo nic innego, jak właśnie one przypomniały mi, że nie zaimpregnowałam swojej nowej deski! Jakież było moje zdziwienie, jak się okazało, że plamy, które zamiast zejść stosunkowo gładko, stawiają mega opór. Impregnacja pozwoli Ci dłużej cieszyć się piękną deską – równą jak stół, bez plam i zacieków no i pachnącą. I jeśli pomyślałaś właśnie, że nie masz na to czasu – przeczytaj następny akapit – obiecuję pozytywne zaskoczenie 🙂
Czego potrzebujesz?
Potrzebujesz ni mniej ni więcej a po prostu dobry, nierafinowany olej oraz ręczniki papierowe. Polecam olej kokosowy lub lniany – wiem, że to droga impreza, ale nadal tańsza od markowych impregnatów (chociaż i tych muszę spróbować). Przez lata używałam zwykłego oleju rzepakowego lub oliwy z oliwek. Jakiś czas temu okazało się, że robiłam wielki błąd. Impregnacja tłuszczem polega między innymi na zamknięciu porów w drewnie. Dzięki temu ani wilgoć ani powietrze, ani tym bardziej bakterie nie mają ułatwionej drogi do atakowania. A co zatyka te pory? Olej. A co się dzieje z tym zwykłym olejem w czeluściach Twojej drewnianej deski? A no jełczeje! Dramat 🙁 To właśnie dlatego często takie deski po prostu śmierdzą! Fuj, fuj i jeszcze raz fuj.
Jak się do tego zabrać?
Weź trochę używanego przez Ciebie oleju na ręcznik papierowy i kolistymi ruchami wetrzyj go w deskę. Czynność powtarzaj aż do pokrycia deski z każdej strony. Resztki tłuszczu wytrzyj za pomocą nowego kawałka ręcznika. Taką impregnację wykonuj około raz w miesiącu. Tadam!
Tak własnie wygląda moje dbanie o deskę, a Ty jak dbasz o drewnianą deskę do krojenia? Z chęcią przeczytam o Twoich patentach w komentarzach pod artykułem 🙂
Pozdrawiam
Gosia
Kiedy Twój mózg jeszcze śpi, serce nadal nie rozpoznało pionizacji ciała, a w żyłach płynie krew bez domieszki kawy, to może oznaczać tylko jedno – nastał nowy dzień. Jest wcześnie, dużo za wcześnie, a Ty znowu się nie wyspałaś. Patrzysz na zegarek, na siebie i na otaczającą Cię przestrzeń. Widzisz zmorę w lustrze, burdel w kuchni, a za oknem pada pomimo połowy lipca? Znowu nie wiesz w co masz włożyć ręce, jak się ogarnąć i co założyć – bo co Ty w ogóle masz dzisiaj w planach? Drapiąc się po głowie zerkasz na zegarek i już wiesz, że powinnaś właśnie stać w korku do pracy, a Ty jeszcze w proszku – dosłownie można rzec, bo w biegu wstawiasz jedną ręką pranie, drugą malujesz po raz trzeci kreskę na oku (z założenia miała być cienka i subtelna, a znowu Ci wyszła długa i gruba jak żyrafi język). Śniadanie? Zapomnij! Znowu zjesz coś w biegu, tylko co?
Czytając to myślisz sobie skądś to znam? Że przecież standard? A co zrobisz, jeśli Ci powiem, że chociaż trochę możesz ten standard podnieść? Czy nie milszy byłby poranek zaczęty od mniejszego kołowrotka rano? Ja się na to piszę! W sumie, to już dawno to zrobiłam, a dzisiaj zdradzę Ci część moich sekretnych sposobów na ogarnięcie rano tego burdelnika. Chcesz? To zapraszam!
7 rzeczy które warto zrobić przed snem, abyś przeżyła poranek płynnie i z uśmiechem
1. Podsumuj bieżący dzień
Kładąc głowę na poduszkę często masz natłok myśli, których za żadne skarby świata nie chcą się uspokoić, nawet po przeliczeniu setek owiec? Rozmyślasz, rozpamiętujesz i zastanawiasz się, zamiast dać samej sobie przyzwolenie na odstresowanie się? W moim przypadku często dzieje się tak dlatego, że te myśli same proszą się o ich uporządkowanie. Usiądź z kubkiem ciepłej herbaty, weź notes, kalendarz lub zwykłą kartkę papieru i wypisz to, co się dzisiaj zadziało, co zrobiłaś i to odhacz. Kiedyś czytałam publikację, w której autor pisał, że sama czynność pisania pozwala oczyścić umysł i zwolnić go z konieczności pamiętania o danej rzeczy. Takie wypisanie i odhaczenie rzeczy z dnia dzisiejszego pozwoli Ci się zrelaksować. Natomiast zrelaksowana szybciej zaśniesz i lepiej wypoczniesz.
2. Zaplanuj zadania na następny dzień
Jeśli skrupulatnie wykonałaś zadanie numer jeden, wówczas zaplanowanie zadań na dzień następny nie powinno nastręczyć Ci wiele trudności i dodatkowego czasu. Wypisz sobie trzy ważne rzeczy do zrobienia dnia następnego (oprócz tego miliona, które i tak robimy codziennie :)) Zaplanuj wymycie okna, spotkanie z Klientem czy zakupy. Gdy rano wstaniesz, a Twój mózg nie będzie jeszcze skłonny do współpracy – wystarczy wówczas, że spojrzysz na kartkę i już bez czytania będziesz znała kierunek działań.
Przestrzegam Cię tylko przed nadmiernym rozplanowywaniem zadań w za dużych ilościach. Gwarantuję Ci, że nie poprawi to ani Twojego nastroju, ani nie wzmoże chęci do działania gdy pod koniec dnia przy podsumowaniu okaże się, że połowę z tych zadań przepiszesz na dzień następny. Motywacja zadziała, gdy wykonasz większą część założonych zadań, a najlepiej wszystkie. Mierz siły na zamiary i weryfikuj je przez pryzmat innych obowiązków. U mnie na przykład często takim rzeczywistym sitem, które przesiewa moje plany jest moja trzymiesięczna córka, przy czym starszy syn nie pozostaje dłużny 🙂
3. Sprawdź pogodę, zaplanowane zadania i wybierz ubrania na jutro
Po zaplanowaniu zadań, weź telefon w dłoń i sprawdź na wiarygodnej stronie prognozę na jutro – niech nie będzie ona dla Ciebie zaskoczeniem. OK, prognozy nie zawsze się sprawdzają, ale często są bliskie prawdy. Jak już sprawdzisz jak bardzo zimno i deszczowo będzie pomimo połowy lipca (…) to wstań i skieruj swoje drogi do przepastnej szafy, rzeknij naszą garderobianą mantrę „nie mam się w co ubrać” i znajdź ciuchy na jutro. Jeśli to konieczne – wyprasuj je i powieś na wieszaku. Bieliznę i biżuterię też wybierz – nie pozostawiaj tej decyzji kwestii porannego przypadku! Porankiem na czynność zajmie Ci trzy razy więcej czasu i jeszcze Cię dodatkowo zestresuje. Jeśli zrobisz ją wieczorem, to będziesz jeszcze mogła dopisać na listę „TO DO” zakup nowej bluzki 🙂
Jeśli natomiast planujesz rano trening – naszykuj sobie wszystko co do niego potrzebujesz przy łóżku lub w łazience. Dzięki temu będzie Ci się łatwiej zmotywować do ruszenia czterech liter i tej niebotycznej, porannej godzinie 🙂
4. Naszykuj pranie
Pójdź do łazienki i sprawdź czy Twój kosz na brudy przypadkiem nie błaga o litość i opróżnienie. Jeśli tak, to naszykuj odpowiednią partię prania wrzucając ją już do pralki, nasyp proszku, wlej płyn do płukania. Wszystko przygotuj tak, żebyś po skorzystaniu z porannej toalety, jeszcze mocno nieprzytomna mogła wcisnąć play i pójść napić się kawy. Dzięki temu, jeśli ustawisz pralkę na krótki cykl, będziesz mogła jeszcze przed wyjściem do pracy rozwiesić je ładnie na żyłkach.
Natomiast jeśli masz takie zbawienie w pralce jak opóźnienie czasu uruchomienia cyklu- korzystaj! Ja mam i bardzo sobie chwalę. Wieczorem wszystko szykuję, ustawiam tak, żeby skończyła prać zanim będę musiała wyjść i abym mogła je rozwiesić. Bajka! Mniejsza dla sąsiadów, którzy mają wątpliwą przyjemność ze słuchania jej odgłosów o szóstej rano, ale cóż – matka pranie musi kiedyś zrobić 🙂
5. Ogarnij i wstaw zmywarkę
Szczerze nienawidzę gdy wchodzę zaspana do kuchni i pierwsze co widzą moje krecie oczęta to statki w zlewie… Biada tym, którzy do tego dopuścili i o tym dobrze wie Marcin 🙂 Nic mnie rano tak nie demotywuje jak burdel wokół mnie, a nie daj boże w kuchni! Wieczorem zawsze muszę mieć wszystko ogarnięte. Nawet po największych imprezach kończących się nad ranem zbieraliśmy wszystko ładnie w jedno miejsce, żeby rano nie musieć się potykać o puste szklanki i butelki. To co zawsze staram się zrobić, to wstawić zmywarkę tak, żeby jeszcze wieczorem móc z niej wyjąć czyste naczynia – dzięki temu rano można swobodnie załadować do niej naczynia po śniadaniu. Czy zawsze mi się to udaje? Nie! Wówczas tylko ją wstawiam, a czyste naczynia wyjmuję rano albo ja, albo mój Mąż.
A! W zmywarce również mam tryb opóźnionego uruchomienia – bardzo często z niego korzystamy, ale raczej wówczas, kiedy jesteśmy w domu. Niestety nasz model nie suszy naczyń, więc aby odparowały należy otworzyć zmywarkę jak najszybciej po zakończeniu mycia. Wówczas jeszcze gorące szybko odparowują.
6. Przygotuj zdrowy początek dnia
Zdradzę Ci pewien sekret – te owsiankowe czy koktajlowe śniadanka które często widzisz na moim Insta są w 99% procentach przygotowywane … wieczorem! Właśnie tak, wieczorem, coby rano nie musieć za długo się zastanawiać nad zbilansowanym posiłkiem. Odpowiednią ilość płatków wsypujemy do garnka i tam będą czekały do rana, aż je zalejemy mlekiem i podgrzejemy. Owoce, orzechy i wszelkie inne dodatki też czekają na poranek przygotowane w lodówce. Wystarczy dodać do zagotowanych płatków i śniadanie w 3 minuty gotowe!
Z musami, smoothie i koktajlami sprawa jest jeszcze prostsza – wszystko szykujesz w kielichu miksera, chowasz do lodówki, a rano tylko miksujesz i smacznego 🙂
Był czas, że wieczorem przygotowywałam sobie poranną wodę do wypicia na czczo zaraz po przebudzeniu. Do szklanki z ciepłą wodą wkładałam łyżkę miodu oraz imbir. Rano do mikstury dodawałam tylko sok z połówki cytryny i piłam. Wrócę do tego jeszcze dzisiaj!
7. Zrelaksuj się
Kiedy już tak wszystko sobie przygotujesz, odhaczysz i zaplanujesz znajdź chwilę dla głównego logistyka w domu – dla siebie. Ten moment dnia, kiedy spokojnie mogę się położyć, przeczytać kilka stron książki, czy obejrzeć z Mężem ulubiony serial jest dla mnie bezcenny (tak, przy dwójce malutkich dzieci się da!). Gwarantuję Ci, że będzie Ci lepiej smakował, gdy zwolnisz głowę ze wszystkich innych myśli szarej codzienności. Natomiast Twój sen dzięki temu będzie spokojniejszy i głębszy, przez co Ty będziesz bardziej wypoczęta. A gdy rano wstaniesz – Twój dzień będzie milszy i mniej znerwicowany.
Miłych poranków i jeszcze milszych wieczorów życzę Ci ja,
Gosia
Masz w domu dynię i szukasz inspiracji na pyszny, niesztampowy, a przede wszystkim stosunkowo szybki jednogarnkowy obiad? Mam dla Ciebie idealną propozycję zaczerpniętą ze strony „Kwestia Smaku” 🙂 Dyniowa potrawka z mięsem mielonym z wykorzystaniem dyni, marchewki i soczewicy – gwarantuję niezapomniane doznania, pomimo prostych i wydawałoby się mdłych składników.