Kocham powidła śliwkowe, w sumie chyba nie znam nikogo kto ich nie uwielbia! A najbardziej lubię te domowe, z naleśnikami – mniaaaam 🙂 Oboje z M. je uwielbiamy, a że ostatnio baczniej patrzymy na to co jemy i co ma jaki skład, to grzechem byłoby nie zrobić własnych, tym bardziej, że śliwki są o tej porze roku na czasie.
Takie domowe powidła śliwkowe świetnie nadają się do naleśników, ale też i na kanapki, to ciast, placuszków owsianych, a nawet jako dodatek do białego sera na kanapkę – jeśli ktoś lubi (bo ja po Tacie – baaaaardzo :P). Dodatkowo ten przepis ma dużą zaletę – nie wymaga od nas wiecznego stania przy kuchni – jeśli tylko posiadasz garnek z grubym dnem, albo tak jak ja – garnki Tefala do których trzeba cudu, żeby coś przywarło i się przypaliło.
Składniki na domowe powidła śliwkowe:
3 słoiczki 200ml (około 600 ml powideł)*
- 2 kg dojrzałych śliwek (najlepiej węgierek)
- 250 g cukru (w zależności od tego, jak bardzo słodkie powidła preferujesz)
- 50 g kakao (tak, kakao :))
Jak się zabrać za powidła śliwkowe?
Śliweczki opłucz, poprzekrawaj i zgrabnie usuń z nich zbędne części w postaci pesteczek, patyczków, listeczków i robaczków 🙂 Pokrój na drobniejsze cząstki i przełóż do garnuszka (im szersze naczynie, tym lepsze, bo będą miały więcej miejsca do odparowywania, więc i sam czas ich przygotowania się skróci). Na tym etapie smażyłam je od zagotowania na małym ogniu dwie godzinki, mieszając może ze trzy razy*. Docelowo śliwki powinny przybrać ciemny kolor, a cała masa powinna być stosunkowo gęsta.
Dodaj cukier (który dodatkowo zagęści powidła) i smaż jeszcze przez około 30 minut – tutaj zamieszaj od czasu do czasu, bo cukier lubi się zaprzyjaźniać z dnem niektórych naszych garnków. Dodatkowo możesz wydłużyć czas smażenia.
Gdy masa uzyska już pożądaną przez Ciebie konsystencję (pamiętaj, że po zastygnięciu powidła będą gęstsze niż wtedy, gdy są jeszcze gorące) przełóż powidła do ciepłych słoiczków** i zakręć. Przechowuj je w ciemnym chłodnym miejscu (piwnica, albo lodówka).
* Kwestia tego ile Ci wyjdzie gotowych powidełek jest mocno powiązana z Twoimi upodobaniami co do ich gęstości i koloru. Ja preferuje te gęste i ciemne, więc smażę je aż do osiągnięcia upragnionej konsystencji, a co za tym idzie – odparowuję więcej wody. Ta sama kwestia dotyczy czasu smażenia śliwek – w zależności od Twojego gustu (ale też od soczystości śliwek) smaż je krócej albo dłużej.
** Ja „wyparzam” słoiczki w piekarniku nagrzanym do 100* przez kilka minut i w takie ciepłe nakładam gorące powidła, a potem natychmiast je zakręcam.