Dzisiaj mam dla Ciebie szybki przepis na ekspresowy obiad. Mieszanka dyni, polędwiczki, tłustego serka oraz ziół daje perfekcyjne połączenie. Nie jest to z pewnością danie fit – ale przecież nie samym low fat żyje człowiek. Trochę smażonego i trochę tłuszczu na nadchodzącą jesień przyda się z pewnością!
Ponieważ bateria w mojej wadze uległa wyczerpaniu – ilość składników podaję na oko. Zresztą, kto ma czas na ważenie podczas ekspresowego obiadu 🙂
Składniki na 2-3 osoby:
- 1 polędwiczka wieprzowa
- 1 średnia cebula
- 1 papryczka chili
- 1/4 małej dyni (po pokrojeniu w kostkę powinno być jej dwa razy tyle co mięsa, lub więcej – jeśli lubisz)
- 1 szklanka bulionu (ja mam pomrożony bulion w pojemnikach, ale nie gardzę bulionem z bulionetek 🙂 )
- 2 łyżki masła
- 2 łyżeczki oliwy
- 3 łyżki serka mascarpone lub w wersji „light” tłustej śmietanki
- 1 łyżka posiekanego świeżego tymianku (lub 1/2 łyżeczki suszonego)
- garść posiekanej pietruszki
- sól i pieprz do smaku
- makaron do podania
Polędwiczka z dynią w kremowym sosie – wykonanie:
Mięso opłucz pod bieżącą wodą, dokładnie osusz papierowym ręcznikiem a następnie pokrój na około centymetrowe plastry. Polędwiczkę posól i popieprz do smaku. Na patelni rozgrzej jedną łyżkę masła z łyżeczką oliwy. Mięso smaż po trzy minuty z każdej strony, a następnie odłóż je na talerzyk.
Na tą samą patelnię włóż pozostałą oliwę oraz masło, wrzuć pokroją w drobną kostkę cebulę oraz papryczkę chili. Smaż je aż cebula się zeszkli. Dodaj obraną, oczyszczoną i pokrojoną w kostkę dynię. Wszystko delikatnie posól, dodaj tymianek. Po czterech do pięciu minut smażenia wlej na patelnię bulion i przykryj wszystko pokrywką. Dynia powinna zmięknąć po dziesięciu minutach. Na pięć minut przed końcem dodaj do dyni polędwiczki, żeby miały szansę się podgrzać.
Gdy dynia będzie już miękka, a mięso ciepłe – dodaj mascarpone lub śmietankę. Jeśli to konieczne dopraw do smaku. Po kilku chwilach polędwiczka z dynią w kremowym sosie jest gotowa. W moim wydaniu wystąpiła z pełnoziarnistym makaronem spaghetti oraz natką pietruszki (którą nota bene Pan Mąż skrzętnie później wydłubał 🙂 )